Ja: [gotuję wodę]
Żona: Nie. NIE TAK!
Dlaczego gracze futbolu amerykańskiego nie słuchają doskonałych rad mojego męża, które wykrzykuje w ich kierunku?
(160 kilometrów przed zjazdem z autostrady)
Żona: Musisz zjechać na prawy pas.
Żona: Musimy jechać dzisiaj do Kohl's, żebym mogła wydać ten kupon na 5 dolarów, zanim straci ważność.
Ja: Dam ci 10 dolarów, jeżeli mogę zostać w domu.
Ja: *parkuję równolegle*
Mąż: *starzeje się na moich oczach*
Moja żona chce kupić organizer do papieru do pakowania prezentów. To być może brzmi dziwnie, ale to ją uszczęśliwia.
Po wielu szczerych do bólu rozmowach z moim mężem, zdecydowałam, że na tym etapie małżeństwa powinniśmy już sobie odpuścić i kupić osobne pasty do zębów.
Mąż: Myślałem, że się odchudzasz?
Ja: Odchudzam się.
Mąż: Właśnie zjadłaś 6 ciasteczek.
Ja: Tak, ale chciałam zjeść 12. Sam widzisz - dieta!
*poprosiłem właściciela sklepu spożywczego, żeby mi napisał usprawiedliwienie dla mojej żony, że szukałem wszędzie, ale nie mogłem znaleźć tych lodów, które chciała*
Mój mąż właśnie anulował plany, jakie mieliśmy na dziś wieczór, bez konsultacji ze mną. Szczerze mówiąc jeszcze nigdy w życiu nie byłam bardziej podniecona.
Moja żona powiedziała, że nie mogę narzekać na ból pleców, ponieważ nic z tym nie robię. Tak więc poszedłem do lekarza na konsultację i już nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł narzekać.
Przymierzyłam jeden strój i zapytałam mojego męża, czy lepiej mi właśnie w tym, czy w tym drugim, który za chwilę założę. Następnie wyszłam za drzwi i wróciłam w dokładnie tym samym stroju. Ten spojrzał na mnie i z pełną powagą powiedział: "Zdecydowanie w tym pierwszym".
Małżeństwo polega na tym, że jest taka druga osoba, która wiecznie stoi przed tą kuchenną szufladą albo szafką, którą właśnie musisz otworzyć.
Ja: *duszę się ziarenkiem popcornu*
Żona: *podgłaśnia telewizor*
Moja żona jest w stanie dostrzec w domu z 16 metrów, jak pojedynczy okruszek spada mi na podłogę, ale jej samochód wygląda tak, jakby cały Starbucks eksplodował w środku.
Ja: Skarbie, zrobisz mi kawę?
Żona: Masz dwie nogi. Sam sobie zrób.
Ja: Historia naszej miłości powinna doczekać się adaptacji filmowej.
On: Czuje się nieco podziębiony.
RANDKOWANIE: Przykro mi. To lipa.
ZARĘCZENI: Będę cię pielęgnować, zrobię ci rosołku z kluskami.
MAŁŻEŃSTWO: *spryskuję go lizolem*
Żona: *ochrypłym głosem* Tracę głos.
Ja: Czyli że nie będziesz mogła już na mnie krzyczeć.
Żona:
Jest jeszcze straszniejsza, gdy milczy.
Ja, gdy podglądam, jak mój mąż cichutko zamyka zmywarkę po wyjęciu tylko jednego czystego talerza.
Trzy miesiące.
Tyle czasu mój mąż obserwował i nic nie powiedział, jak podlewałam sztuczną roślinę.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą