Odcinek specjalny MŻJDD - piekielni klienci, z którymi mieli do czynienia nasi bojownicy
iskier
·
6 września 2019
106 467
327
62
Oto historie nadesłane przez naszych czytelników - wyślij i swoją!
Samochody wybuchają po niewinnym dachowaniu, naboje w magazynkach nigdy się nie kończą, a łamanie komputerowych zabezpieczeń zajmuje każdemu, nastoletniemu nerdowi, maksymalnie 10 sekund. Hollywoodzcy filmowcy zadbali też o to, aby bohaterowie każdego akcyjniaka byli tworzeni według najbardziej topornego, oklepanego do granic możliwości, schematu.
Ma nalaną twarz, debilny akcent z dużym naciskiem na twarde wymawianie literki R, na łbie ma czapkę-uszankę i wlewa w siebie morze wódki. Zazwyczaj ostentacyjnie obnosi się z sierpem i młotem, a czerwień, którą trzyma w sercu, emanuje silniej niż imperialistyczne zapędy ZSRR. Jest też trepem, grubo ociosanym kołkiem, który wszystko rozwiązuje siłą. Znaleźć sprytnego, przebiegłego i bystrego rosyjskiego zakapiora jest wyjątkowo trudno. Prawdziwe dziecię Mateczki Rosji reperuje awarię stacji kosmicznej za pomocą solidnego pierdolnięcia młotkiem w uszkodzony element, a swoimi niedźwiedzimi łapami rozgniata przeciwników niczym dojrzałe mirabelki.
Większość Makaroniarzy to mafiozi, którzy zawsze noszą idealnie skrojone garnitury i na swoje czarne włosy nakładają kosmiczną ilość brylantyny. Wśród włoskich, dystyngowanych gangsterów zawsze znajdzie się kilku niewysokich cwaniaczków z wykałaczkami w zębach, którzy szybko mówią i gestykulują bardziej niż Roberto Benigni. Z Włochami trzeba uważać – to raptusy i cholerycy. Raz wyprowadzony z równowagi włoski mafiozo swoją szarżę zakończy dopiero, gdy będzie miał pewność, że twoja głowa przypominać będzie pastę z pomidorów rozmaśloną na ścianie.
Amerykanie nie rozróżniają Azjatów z Chin od tych pochodzących z Japonii, Korei czy Laosu – dla nich skośne oko jest dowodem tego, że jego posiadacz rodzi się od razu z czarnym pasem w kung-fu i znajomością pałaszowania makaronu za pomocą pałeczek. O ile azjatyccy samce to zabijaki potrafiący nakopać każdemu w tempie szybszym niż światło, to już skośnookie laski zazwyczaj są napalonymi suczami, które język angielski opanowały wystarczająco, aby w sposób zrozumiały wypowiedzieć słowa „MI SO HORNY!”.
Wciskają się w żonobijki, tatuują swe ciała od stóp do głów, zapuszczają śmieszne wąsiki, noszą za duże spodnie, a głowy przyozdabiają bandanami. Konwersację zaczynają od głośnego „Eeee, puto!”, a kończą na wpakowaniu rozmówcy gęstej serii ołowiu z podręcznej broni automatycznej. Przemieszczają się ławicami, mają słabość do złotych łańcuchów i lowriderów z hydraulicznymi zawieszeniami. Nie są jednak zbyt bystrzy i słabo biegają z powodu spodni, których pas znajduje się gdzieś na wysokości ich kolan. Zazwyczaj też nie mają amerykańskiego obywatelstwa i boją się policji imigracyjnej.
Weseli panowie, którzy notorycznie układają rękę w kształt dzióbka od czajniczka. Większość homoseksualistów ma też skłonność do przebierania się w damskie ciuchy i chodzenia w szpilkach. W zachowaniu są bardziej kobiecy niż największe diwy Hollywood, a upodobanie do sodomii mają wypisane na pokrytych grubą warstwą pudru twarzach. Są bardzo emocjonalni i zawsze robią dookoła siebie dużo zamieszania. W tłumie zniewieściałych bohaterów amerykańskiej kinematografii znajdzie się jednak kilku gejów, którzy reprezentują tę drugą, męską, stronę jednopłciowych związków. Ci odziani są w grube, czarne skóry, łańcuchy i motocyklowe kurtki. Noszą też wąsy i nie lubią gdy im się odmawia…
Gość zawsze paraduje w bejsbolowej kurtce z logiem swojej drużyny. Do tego ma duże mięśnie, jeszcze więcej testosteronu i malutki móżdżek, który w przestronnej, czaszkowej skorupie czuje się niczym karzeł zagubiony w bazylice licheńskiej. Zachowanie tego neandertalczyka sprowadza się zazwyczaj do dręczenia młodszych i wątlejszych „frajerów”, rzucania kulkami z papieru w nauczycielki oraz zaglądania pod kiecki lasek z klasy. Taki prymitywny osiłek zawsze zabiega o względy najładniejszej dziewczyny w szkole. Oczywiście tej samej, w której podkochuje się jakieś noszące okulary chucherko, co to ma piątkę z fizyki i wpierdol z wuefu.
Takim mianem zwykło się nazywać ostatnią, pozostałą przy życiu bohaterkę slasherów, czyli horrorów, które zazwyczaj zaczynają się od przyjazdu grupy młodzieży do małej altanki na odludziu, w środku lasu, czy innym zadupiu, gdzie nikt nie usłyszy wrzasku ofiar ciętych żywcem na kawałki… Z jakiegoś powodu utarło się, że w takich miejscach grasuje wielki, paskudny psychol z widłami, maczetą czy piłą łańcuchową, co to zamieni wszystkich bohaterów w mielone. Z tej krwawej masakry ocali się jedynie najbardziej niewinna dziewczyna, której w finale filmu wyrosną dorodne „cojones” i z zlęknionej dziewicy, panienka zmieni się w maszynę do zabijania.
(której równie dobrze mogłoby nie być, ale cycki przyciągają do kin więcej widzów, więc jest)
Archetyp kina sensacyjnego – główny bohater to przystojny maczo o wybitnej sprawności fizycznej, uwodzicielskiej charyzmie i powalającym intelekcie. Facet biega, strzela, maszeruje leniwie na tle eksplozji i nie boi się pobrudzić sobie rąk. I tak je potem wytrze o cycki partnerującej mu laski galopującej za nim w szpilkach i wściekłym piskiem reagującej na każdy, najmniejszy nawet, wybuch. Taka stereotypowa dziewczyna Bonda, czy innego herosa efektownych akcyjniaków, to zazwyczaj element nic nie wnoszący do fabuły filmu. Można ją porównać z fajnym samochodem, zegarkiem czy eleganckimi butami, które posiada bohater. Musimy znosić jej obecność, histeryczne wrzaski i irytującą niezdarność, tylko po to, abyśmy w odpowiednim momencie (czyli gdzieś pomiędzy wymianą ognia, a pojedynkiem na pokładzie spadającego helikoptera) mogli popatrzeć sobie na cycki podczas wepchniętej na siłę sceny łóżkowej.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą