Zgodzę się co do tego, że "język internetu" jest w pewien sposób językiem oddzielnym i hermetycznym - w końcu nie tak rzadko zdarza się, że ludzie w rozmowie rzucają różnymi memami. Nie nazwałbym tego jednak oddzielnym językiem - jest to raczej coś w rodzaju gwary. Tak, jak osoby pracujące w danym zawodzie czy branży, albo mieszkające na danym osiedlu, mają swoje, niezrozumiałe dla innych, określenia oraz inside jokes, tak samo jest z internetem.
Poza tym, internet to przecież ogromna sieć, z mnóstwem aktywnych stron. Choć istnieje przepływ informacji (zwłaszcza mam tu na myśli reposty, ze strony na stronę), to jednak twierdzenie, że kultura internetowa jest zunifikowana, jest grubą przesadą. Nie wszystkie reposty są zrozumiałe poza stroną, z której pochodzą; często wyjęte ze swego rodzimego środowiska tracą dużo na swej wartości - mówiąc krótko, popularność memów jest różna w środowiskach. Dodajmy do tego jeszcze lokalizację - o ile patrzącego się kota kojarzyć będzie mnóstwo internautów, to "Co ja pacze?" jest już wyłącznie polski memem (czy może, wariantem mema). Nie da się jednak zaprzeczyć, że istnieje coś w rodzaju popkultury w internecie - memów (vide uśmieszki - Challenge Accepted, Forever Alone, FUUUU- i tak dalej), skrótowców (rotfl, lol) czy określeń (noob), które przyjęły się niemal wszędzie.
Mówienie o hermetyczności jest trochę przesadą - jest to w mniejszym czy większym stopniu cecha każdego środowiska i społeczności. Natomiast gramatyka... Myślę, że jak zawsze, medal ma dwie strony. Z jednej - "jestem w internetach, nie muszę zwracać uwagi na pisownię". Z drugiej, można by tu szukać podobieństw do codziennego języka mówionego - nie jesteśmy w sytuacji, w której poprawność językowa jest nam absolutnie niezbędna do przekazania informacji, możemy więc sobie pozwolić na pewne skróty myślowe i niegramatyczność.
Problemu można upatrywać w tezie, że "ludzie będą rozmawiać w internecie łamanym językiem i zostaną półanalfabetami". Jest to pewne zagrożenie, jednak primo - przy rozmowie z osobami spoza swego półświatka, taki człowiek będzie zmuszony do pisania, uhmm, poprawniej, by został zrozumiany. Secundo - obecnie social media przeżywają złoty wiek... Zaś tam zawsze znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że wypowiedź jest niezrozumiała (patrz punkt pierwszy). Tertio - wierna armia Grammar Nazi. :] Wierzę, że presja społeczeństwa na poprawne wysławianie się zawsze będzie na tyle duża, by nie doprowadzić do degradacji języka, a miast tego piętnować kwazianalfabetów i zmuszać ich do (że się tak wyrażę) powrotu do poprawności.
Podsumowując, raczej nie upatrywałbym w komunikacji w internecie wielkiego problemu. Istnieją memy, określenia i żarty, które dla innych są niezrozumiałe - ale to jest przecież cecha każdej społeczności. Natomiast degradacja języka zachodzi przecież także w mowie - jedynie w piśmie jest bardziej widoczna, plus może przybrać większe rozmiary (np. "ppl" zamiast "people" napisać można, ale wymówić takie cudo to już raczej ciężko).