A jakieś cztery lata temu przygarnąłem psiaka marki Umlaut. Przytelepałem się z nim z Konstancina. Tam właśnie taka
dziewczyna (skończyła już weterynarię) cuzamen do kupy z V-przychodnią ratowała takie pierdoły.
Mój pierdziuch był chyba #16 uratowanym przez Magdę. Połamana łopatka (temblak), kilka efektownych szwów na pysku.
Co jakiś czas podsyłałem Magdzie trochę kapuchy na kolejne psiaki.
Potem M. musiała się wyłączyć i ona właśnie wskazała mi Anioła.
Ot, i cała historia.