Kojarzycie typa z kabaretu "Smile"? Tego
takiego dużego, co to mówi w taki charakterystyczny sposób? No, to
Drech miał całkiem podobny głos i takąż w nim manierę:
-
Mama sobie usiądzie, ja postoję - powiedział do matki w poczekalni
poradni chirurgicznej. Bo z matką przyszedł, dorosły facet. Kawał
chłopa wciśniętego w przyciasny dresik i nie pasujące do niego
klapki, chociaż do lata daleko. Białe skarpetki dopełniały
wizerunku.
Mama sobie usiadła tuż obok mnie, a Drech zajął
pozycję stojąco - wyczekującą obok. Chwilę się zastanawiałam,
czy nie ustąpić mu miejsca, bo za dobrze na twarzy nie wyglądał,
blady jakiś taki, ale zanim zdążyłam się odezwać, Drech zszedł
do słowiańskiego przykucu i zastygł.
Na ścianie przed nami wisiała ogromnej wielkości reklama worków stomijnych. Każde z nas kontemplowało ją w cichym przerażeniu. Doczytawszy najwyraźniej do końca mama Drecha przerwała ciszę:
- Takie to się te choroby przykre ludziom zdarzają, prawda?
- Prawda - przytaknęłam.
- A pani to długo tam będzie? - zapytała.
- Mam nadzieję, że rachu-ciachu i po sprawie. Mam pieprzyk do wycięcia.
- Rachu-ciachu. No, no. Kiedyś to by się trzeba na to do szpitala położyć, a teraz od ręki zrobią. Rachu-ciachu.
- Rachu-ciachu - przytaknęłam.
...
Po zabiegu zostałam poinstruowana, że przez dwie godziny nie mogę jeszcze wrócić do domu. Usiadłam w poczekalni, a Drech wszedł do gabinetu. Z mamą. Po chwili mama wyszła.
- Nie mogę na to patrzeć - powiedziała zwijając skarpety Drecha w idealny rulonik, a widząc moje pytające spojrzenie dodała: - Syn ma ściągane paznokcie u obu nóg.
...
Minęła wieczność, aż wyszedł. Poruszał się dość zabawnie. Matka wstała, podeszła do niego chwyciła za obie ręce:
- To ja dzwonię po taksówkę, co?
- Mama, jaką taksówkę? Lecimy na autobus, póki znieczulenie działa!
Na krześle obok został rulonik idealnie zwiniętych przebieluteńkich skarpetek.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą