Henryk nie był typem faceta z okładki magazynu dla pań. Nie oszukujmy się - nawet siedemnasta strona "Muratora" wydawała się miejscem zbyt wysublimowanym na prezentowanie bogatej oferty jego fizys. Był brzydki.
Jeżeli kojarzycie tą pociągającą brzydotę w stylu Humphreya Bogarta, to Heniek ... ni w ząb się do niej nie zbliżał. W zasadzie mało rzeczy na świecie było od siebie tak odległych, no może tylko zięć i teściowa w tym samym pokoju...
Jakaś taka smutna, z daleka wyglądająca nawet na inteligentną, twarz Henryka, przy bliższych studiach potwierdzała nieubłaganą tezę, że im głębiej w las, tym będzie gorzej. I pozory - tym razem - nie myliły. Za małymi, mysimi oczkami po próżnicy można było wypatrywać kłębowisk twórczych, buntowniczych czy choć niespokojnych myśli. Nawet stary dowcip o pojedynczej nitce, idącej od jednego do drugiego ucha, byłby tu komplementem.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą