Czasem gwiazda nawet największego formatu popełnia w swej karierze
jakiś znaczący błąd i w krótkim czasie z bożyszcza tłumów
spada gdzieś w odmęty zapomnienia. Z majętnego celebryty staje się
nędzarzem z długami i brakiem większych perspektyw. Często za to
– z uzależnieniami i renomą awanturujących się meneli. Taka
niestety czasem jest cena sławy.
W przypadku tego
wielkiego artysty trudno mówić o permanentnym zniknięciu z pamięci
odbiorców popkultury, a raczej nadprogramowych wydatkach, które doprowadziły go do ruiny. Gaye był znanym muzykiem soulowym i autorem
wielu ponadczasowych, sztandarowych hitów. Marvin nie miał
szczęścia do miłości - obie jego byłe żony wytoczyły przeciw niemu sądowe działa. W rezultacie tych batalii
artysta musiał płacić gigantyczne alimenty. Żeby tego było
mało, piosenkarz wydawał fortunę na kokainę, od której był
uzależniony. To z kolei na tyle obciążyło jego budżet, że
gwiazdor w pewnym momencie przestał płacić podatki. I chociaż dwa lata przed swoją
śmiercią, Gaye nagrał jeden ze swych największych przebojów –
„Sexual healing”, to nadal wisiał amerykańskiemu urzędowi
skarbowemu ponad 4,5 milionów dolarów (co było tylko częścią
jego gigantycznych długów).
Aby uniknąć sprawiedliwości Marvin
uciekł nawet do Europy na jakiś czas. Gdy dwa lata później wrócił
do USA, zamieszkał ze swoimi rodzicami. Sytuacja ta wcale
mu nie pomogła, bo muzyk miał dość napięte relacje ze swym ojcem. Często dochodziło do domowych awantur, a zwieńczeniem
jednej z nich było sięgnięcie przez tatę piosenkarza po pistolet
i zastrzelenie Marvina. Po śmierci gwiazdora prawnicy szybko znaleźli
sposób na spłatę długów muzyka – przekuli prawa do kompozycji,
wizerunku i tantiem w czysty zysk.
Historia tej
artystki to archetypowy wręcz przykład tego jak show-biznes, czyli
sława i wielkie pieniądze, szybko potrafią wypalić człowieka.
Judy zaczęła swoją karierę bardzo wcześnie i momentalnie zyskała statut gwiazdy. Dzięki kontraktowi podpisanemu z Metro-Goldvyn-Mayer
aktorka (i piosenkarka) zagrała w ponad trzydziestu produkcjach, w
tym w najbardziej chyba z nią kojarzonym „Czarnoksiężniku z
krainy Oz”. Ogromny wpływ na jej psychikę mieli producenci,
którzy nie mieli skrupułów, aby
podawać dziewczynce leki i
substancje odurzające – wszystko to, aby kontrolować jej wagę
czy np. serwować aktorce zastrzyki energii potrzebnej do zagrania danej
sceny.
W ten sposób Garland jeszcze przed wejściem w dorosłość
była uzależniona od podawanych jej substancji. Ostatnie lata jej
kariery były już niczym innym, jak desperackimi próbami utrzymania
swojej gwiazdorskiej pozycji. Na ostatniej trasie koncertowej
artystka często wzbudzała złość i zażenowanie - zdarzało się,
że Judy spóźniała się na występy, a i
prezencja ekranowej Dorotki pozostawiała
dużo do życzenia. Dawna gwiazda ewidentnie była schorowana, a jej
niemniej kiepskiego stanu psychicznego wcale nie poprawiał fakt, że
Judy była w trakcie swego trzeciego rozwodu i przygotowań do
czwartego małżeństwa (zakończonego rozwodem po paru miesiącach…).
Garland zmarła w wieku zaledwie 47 lat zadłużona na 4 miliony
dolarów. Powodem jej śmierci było przypadkowe przedawkowanie
środków nasennych. Podczas sekcji zwłok na jaw wyszło, że Judy i
tak długo by już nie pociągnęła. Miała zaawansowaną marskość
wątroby, więc jej odejście było tylko kwestią krótkiego
czasu.
Można śmiało
powiedzieć, że charakterystyczny, angielski komik był jedną z
pierwszych ofiar poprawności politycznej. Występujący od 1955 roku
telewizyjny śmieszek zasłynął dość przyciężkim humorem
opartym na slapstikowych, klasycznych wzorcach i mocno seksistowskich aluzjach. W
1989 roku telewizja Thames rozwiązała umowę z aktorem argumentując
swoją decyzję spadkiem oglądalności jego programu. W praktyce
styl Benny’ego mocno nie pasował już do nowych czasów, a
wygibasy starszego pana śliniącego się na widok seksownych,
młodych kobiet
dla wielu widzów wydawały się niekomfortowo wręcz
obleśne. Niedługo potem zdrowie mocno otyłego gwiazdora znacznie
się pogorszyło. Hill cierpiał na niewydolność nerek i kłopoty z
sercem. Zmagał się także z cukrzycą i z jakiegoś powodu kategorycznie odmawiał leczenia. Ostatecznie po paru latach bezrobocia aktor zmarł na zawał. Samotnie, w zaciszu swego mieszkania. Jego ciało odkryto dopiero po kilku dniach. W
przeciwieństwie do większości „zapomnianych gwiazd”
Benny
zostawił po sobie spory majątek (równowartość dzisiejszych 16
600 000 funtów!), który w testamencie przekazał członkom swej
rodziny i najbliższym znajomym. A tych ostatnich, jak się okazuje, miał niewielu. Ciekawe jest również to, że gwiazdor nie
przywiązywał żadnej wagi do pieniędzy – zamiast inwestować w
nieruchomości, wolał wynajmować kawalerki, nigdy sobie nie kupił
samochodu i żył raczej skromnie.
W październiku 1992 roku, po ok.
sześciu miesięcy od jego pogrzebu, kilku cwaniaków uwierzyło w
plotkę, jakoby aktor został złożony do grobu z dużą ilością
złota i cennej biżuterii. Niestety, jedyne co znaleźli w trumnie
to mocno już nieświeże zwłoki artysty. Rozkopany dół trzeba było potem zalać cementem, aby nikomu nie przychodziło do głowy zakłócać
spoczynku gościa, który swego czasu bawił miliony widzów swoim
specyficznym humorem.
Z rodziną najlepiej
wychodzi się na zdjęciu, powiadają. A im większa rodzina, tym
więcej problemów. Taki na przykład zdobywca dwóch Oscarów -
Mickey Rooney miał łącznie osiem żon… Aktor mimo milionów,
które zgarnął za swe pamiętne role, już w 1962 roku (czyli całe 52
lata przed swą śmiercią) musiał ogłosić upadłość finansową
związaną ze złym zarządzaniem zarobioną fortuną. W późniejszym
okresie Rooney powierzył zarządzanie swymi pieniędzmi pasierbowi,
który znaczną cześć tego majątku
przeznaczył na finansowanie
własnego, mocno rozrzutnego, trybu życia. W dniu swej śmierci,
Mickey miał na koncie „zaledwie” 18 tysięcy dolarów i całkiem
sporo długów.
W ostatnich latach swego życia, Rooney sukcesywnie
wykreślał z testamentu wszystkie „pijawki”, które od lat
żerowały na jego zarobkach. Jedną z takich osób była ostatnia
żona gwiazdy oaz ósemka jego dzieci. Aktor głośno mówił też o byciu
ofiarą finansowych nadużyć ze strony swych bliskich.
Zaangażował
się nawet w promowanie organizacji broniących praw seniorów.
Najsmutniejsze w tej
historii jest to, że zaraz po pogrzebie zmarłego w wieku 93 lat,
aktora jego rodzina rzuciła się sobie do gardeł, aby rozszabrować to, co jeszcze dałoby się spieniężyć...
Najmłodszy z braci
Gibb, czyli członków Bee Gees, nigdy nie zdecydował się na
karierę u boku swej rodziny. Zamiast tego skłonił się ku występom
solowym. Reszta jego najbliższych krewnych chętnie
pomagała Andy’emu w spełnieniu jego planów. Barry Gibb wyprodukował nawet jego pierwsze
trzy single, dzięki którym początkujący muzyk szybko odniósł sukces w USA.
Wkrótce młody piosenkarz występował na scenie obok takich gwiazd
pierwszego formatu, jak Olivia Newton-John, Rod Stewart czy (tfu!)
ABBA.
W pewnym momencie Andy miał nawet przyłączyć się do Bee
Gees.
Niestety plany te
pokrzyżował nałóg artysty. W pewnym momencie piosenkarz wydawał
dziennie ok. 1000 dolarów na kokainę. Do tego wlewał też w siebie
litry alkoholu. Muzyk miał też chorobliwie wręcz rywalizować o
popularność ze swymi braćmi. Nie stronił również od trwonienia pieniędzy na prywatne samoloty, jachty i luksusowe rezydencje. Z
czasem popadł w długi i ogłosił bankructwo.
I chociaż w połowie
lat 80. Gibb usiłował walczyć z nałogami, to jego stan zdrowia
był już opłakany. W 1988 roku kilku pobytach w ośrodkach
odwykowych, od dłuższego czasu pogrążony w depresji po rozstaniu z
ukochaną, Andy trafił do szpitala skarżąc się na silny ból
żołądka. Upadła gwiazda, mimo opieki lekarskiej, niedługo potem
zmarła z powodu zapalenia mięśnia sercowego. Organizm artysty nie
poradził sobie z chorobą będąc osłabionym długotrwałym wciąganiem przez Andy'ego kosmicznych wręcz ilości
koksu.
Źródła:
1,
2,
3,
4
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą