Będąc jeszcze pacholęciem, jeszcze zanim nauczyłem się obsługi
kapiszonów, posiadłem przydatną wiedzę rozpoznawania aut po
„znaczku” znajdującym się na ich przedzie. Na widok
jakiegokolwiek samochodu wlepiałem oko w tenże charakterystyczny
element każdego pojazdu czterokołowego, aby radosnym wrzaskiem
zakomunikować całemu światu jego markę. Dopiero z czasem zacząłem
dostrzegać wartość typograficzną oraz symbolikę ukrytą w tych
logotypach. Mój umysł zawiesił się jednak, kiedy nieco dłużej
zawiesiłem oko na emblemaciku Alfy Romeo.
Znaczki marek aut potrafią być czasem naprawdę kreatywne. Takie na
przykład logo używane przez Toyotę od 1989 roku jest, moim skromnym
zdaniem, fantastyczne. Trzy owale nałożone na siebie w taki sposób,
że przy odrobinie wyobraźni odczytać można każdą literkę nazwy producenta pojazdu, stały się symbolem tak rozpoznawalnym, że
nawet pewna chińska firma Zhejiang Geely Holding Group Co. postanowiła je ukraść i
wykorzystać jako znaczek swojego auta.
Albo takie Audi.
Cztery przeplatające się kółka reprezentujące czterech różnych
udziałowców spółki, która zawiązała się w 1932 roku? Symbolu
bardziej prymitywnego wymyślić się chyba nie dało, ale… w tej
prostocie jest właśnie cała siła! Ciekawe jest też logo
Mitsubishi, składające się z trzech stykających się diamentów, a
znaczek na masce samochodów marki Bentley bardziej pasowałyby do
samolotów niż pojazdów szosowych – ma to sens, biorąc pod uwagę
fakt, że zanim firma ta weszła w branżę samochodową,
zajmowała
się głównie produkcją silników do latających maszyn z okresu I wojny światowej.
Z takim większym i mniejszym (bo sporo jest też
logotypów dość marnych) zachwytem moglibyśmy mówić o kolejnych
markach znanych nam aut, jednak chciałbym skupić się na tym, co
znajduje się na znaczku Alfa Romeo.
Sporo tu symboliki
napchano, ale szczególną uwagę zwraca wąż znajdujący się po
prawej stronie. Wiele osób uważa, że jest to jakaś bestia ziejąca
ogniem – symbol mocy i potęgi aut tej marki! Otóż nie. Owszem, grafika
przedstawia węża, ale to, co znajduje się w jego pysku to nie
płomienie, ale
jakiś biedny facet, okrutnie przez tę bestię
pożerany!
W 1910 roku, kiedy
powstała firma A.L.F.A. (jej nazwa to akronim od Anonima Lombarda
Fabbrica Automobili, czyli Lombardzka Fabryka Samochodów – Spółka
Akcyjna), jeden z projektantów w niej zatrudnionych, Romano Cattaneo,
przechadzając się ulicami Mediolanu, został zaintrygowany herbem
znajdującym się nad jedną z bram Castello Sforzesco, ceglanego zamku zbudowanego w XV wieku.
Do wzniesienia tej potężnej budowli
wykorzystano mury średniowiecznej twierdzy należącej do rodziny
Viscontich. Był to bardzo potężny ród włoskiej arystokracji,
który wywodził się od legendarnego rycerza Ottona. Wojownik ten zasłynął z
wyjątkowego męstwa w sukcesywnym ciemiężeniu niewiernych
podczas pierwszej wyprawy krzyżowej. Te czyny sprawiły, że
mężczyzna mianowany został na hrabiego Mediolanu, a z czasem
kolejni członkowie tej familii panowali już w całej Lombardii i dopiero
po wygaśnięciu głównej linii tego rodu, władzę na tych ziemiach
przejęła rodzina Sforzów. I to oni postawili wspomniany zamek na
pozostałościach twierdzy Viscontich. Sforzowie zresztą również sami zaczęli się posługiwać obrazkiem węża-ludojada.
Herb
dawnych włodarzy zamku zobaczył Cattaneo nad bramą. Uznał on, że
logotyp mieszczącej się w Mediolanie firmy powinien nawiązywać do
potężnej rodziny, która odegrała znaczącą rolę w historii tego
miasta. Po lewej stronie znaczka umieszczono czerwony krzyż na
białym tle – to symbol nawiązujący do zdobienia szat noszonych
pod zbrojami przez włoskich krzyżowców, tymczasem prawa część znaczka to
uproszczona „replika” wspomnianego herbu mediolańskiej
familii.
Trudno jednoznacznie
stwierdzić, co obrazek ten oznacza, aczkolwiek istnieje parę
sensownych hipotez na ten temat. Przede wszystkim trzeba tu
powiedzieć, że motyw węża, który czymś się posila, nie jest
wcale jakąś szczególną rzadkością w średniowiecznej i
późniejszej symbolice. Ot, na przykład w pieczęci węgierskiego
szlachcica Mikołaja I Garai znajduje się podobna gadzina, która
pałaszuje kulę z krzyżem będącą jednym z typowych, królewskich regaliów.
Według zapisków
pochodzących z końca XIII wieku (oraz też paru późniejszych dokumentów) czerwony
człowieczek pożerany przez węża był Saracenem – królem,
którego to miał własnymi rękoma pokonać dzielny krzyżowiec
Otton przed bramami Jerozolimy. Zdegustowanych, wrażliwych
przedstawicieli lewej strony, chcemy jednak uspokoić – to tylko
jedna z kilku teorii i
być może wściekła bestia wcale nie zaspokaja
swego głodu nieszczęsnym Arabem, a jedynie… dzieckiem (a może
nawet i płodem, więc nie ma stresu...). Ba, według pewnej hipotezy
gówniarz wychodzi wręcz z paszczy tego potwora.
Tutaj kłania się mit o pochodzeniu Aleksandra Wielkiego, który to
miałby urodzić się po tym, jak jego matce – Olimpias – przyśnił
się wąż. Sam władca nawiązał do tej legendy, każąc później
bić monety z wizerunkiem niemowlaka i gada.
Biorąc jednak pod
uwagę kojarzący się z krucjatami symbol czerwonego krzyża na
białym tle, bardziej mimo wszystko pasuje tu historia o Ottonie,
który zrobił z niewiernego Araba mielonkę. Śmiem więc
podejrzewać, że gdy o niechlubnych korzeniach logotypu marki
włoskich aut zrobi się trochę głośniej, to marka Alfa Romeo
okrzyknięta zostanie mianem firmy rasistowskiej, szowinistycznej,
islamofobicznej, a jej przedstawiciele będą zmuszeni do zmiany
symbolu na bardziej neutralny, a najlepiej też emmm… bardziej
inkluzywny.
I na koniec jeszcze
mała ciekawostka – otóż omawiany symbol węża trzymającego w
gębie niezbyt zachwyconego swym położeniem ludzika znaleźć też
można w herbie…
Sanoka! A wszystko to przez żonę króla Zygmunta Starego. Królowa Bona przyszła na świat
w Vigevano i pochodziła z rodu Sforzów. Dzięki wsparciu Habsburgów
udało się ją skumać z naszym owdowiałym władcą. Bona wprawdzie nigdy w Sanoku nie zamieszkała, ale formalnie była ona
władczynią tamtejszego zamku. Z jej rozkazu nieruchomość ta
została zmodernizowana i przebudowana na styl renesansowy. W podziękowaniu za opiekę
królowej nad miastem
postanowiono więc umieścić symbol kojarzony z
jej rodem w herbie Sanoka.
Źródła:
1,
2,
3,
4
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą