Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Miał na sumieniu miliony. Był hołubiony do ostatnich dni

26 268  
182   43  
Koniec listopada przyniósł informację o śmierci Henry’ego Kissingera, który kilka miesięcy wcześniej świętował setne urodziny. Niektórzy wzdychali, bo odszedł jeden z najtęższych umysłów swoich czasów, drudzy załamywali ręce, gdyż ulatywała szansa (i tak nikła) na osądzenie polityka. Jeszcze inni drapali się w głowę i pytali: to on ciągle żył?


Henry Kissinger był sekretarzem stanu USA przez niespełna cztery lata. Funkcję doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego pełnił parę lat dłużej. Były to jego najbardziej prestiżowe posady, a zajmował je pół wieku temu. W dobie bardzo dynamicznych zmian na skalę globalną może się zatem wydawać, że mowa jest o postaci wręcz prehistorycznej. Ale polityk nie pozwalał o sobie zapomnieć. Zarówno swoim fanom, jak i krytykom. Trudno stwierdzić, których jest więcej.

#1. Mentor przemówił: Ukraina musi ustąpić

W 2022 roku Światowe Forum Ekonomiczne ponownie odbyło się w Davos, ale tym razem w maju. Jednym z gości imprezy był Henry Kissinger, legendarny sekretarz stanu z czasów zimnej wojny. O jego wystąpieniu szybko zrobiło się głośno, bo bardzo już wówczas wiekowy polityk stwierdził, że Ukraina powinna oddać Rosji część swoich ziem, by w ten sposób osiągnąć rozejm. Amerykanin przekonywał też, że nie można się odwracać od rządzonego przez Putina państwa, bo zagraża to bezpieczeństwu Europy. Słowa te oburzyły nie tylko Ukraińców. Niektórzy zastanawiali się pewnie, czy poczciwy staruszek jest w ogóle świadomy, co mówi i jaka jest sytuacja. Wystarczy jednak poznać „życie i twórczość” Kissingera, by zrozumieć, że był bardzo świadomy znaczenia swoich słów. Zalecał handel ziemią kraju, który w jego układance był po prostu mało istotny. Albo inaczej: miał mniejsze prawo do decydowania o swoich losach, bo znajdował się w strefie wpływów dużego, poważnego gracza.

https://www.youtube.com/watch?v=WOZw0zGFvzI

#2. Młody Heinz ucieka z Europy. I wraca jako Henry

Henry Kissinger nie był Amerykaninem z urodzenia – przyszedł na świat w bawarskim mieście Fürth i żył w nim jako Heinz Alfred Kissinger. Łatwo policzyć, że jego dzieciństwo i młodość to czas narastającego antysemityzmu oraz związanego z tym umacniania się partii, a potem władzy nazistowskiej. Dla Kissingerów miało to olbrzymie znaczenie, ponieważ byli Żydami i nie ukrywali swojego pochodzenia. Udało im się jednak przetrwać, bo niemal w ostatniej chwili, w 1938 roku, uciekli do USA.

Młody Kissinger znalazł pracę w fabryce, ale podjął też naukę, w czym pomogło mu szybkie przyswojenie języka angielskiego. Kilka lat później przyjął amerykańskie obywatelstwo i… wrócił do Europy. Na Starym Kontynencie szalała wojna, a Henry był amerykańskim żołnierzem, który miał pomóc ją zakończyć. Początkowo robił to jako szeregowiec z karabinem, ale szybko zwrócił na siebie uwagę właściwych ludzi i trafił do wywiadu – swoje zrobiły inteligencja oraz, co oczywiste, świetna znajomość języka niemieckiego. Świeżo upieczony Amerykanin administrował w imieniu nowej ojczyzny w byłym już fatherlandzie. Administrował i denazyfikował, a szło mu to na tyle skutecznie, że nie wrócił do USA zaraz po zakończeniu wojny.


#3. Akademik marzy o realnej władzy

W 1947 roku Kissinger zaczyna studia na Uniwersytecie Harvarda, z którym zwiąże się na dłużej. Pracę doktorską młody naukowiec poświęcił schyłkowi panowania Napoleona i czasom, które nastały po jego upadku. To dość istotne. Młody Henry nie skupiał się na dokonaniach cesarza Francuzów, lecz przede wszystkim na działaniach Klemensa von Metternicha, austriackiego polityka, który wywierał duży wpływ na europejską politykę I poł. XIX wieku. Jako jedna z czołowych postaci kongresu wiedeńskiego dążył do osiągnięcia stanu równowagi na kontynencie. Miało się temu przysłużyć m.in. Święte Przymierze, czyli sojusz Austrii, Prus i Rosji. W tej wizji nie było miejsca dla małych i słabych (np. rozebranej Polski), a ruchy rewolucyjne stały się synonimem największego zła. W tym ujęciu nawet brutalna władza jest lepsza niż mogący ją zastąpić chaos. Tę teorię Kissinger w kolejnych dekadach będzie zamieniał w praktykę.

Kissinger pisze i publikuje, co zaczyna mu przynosić rozgłos. Wschodzący akademik zdaje sobie jednak sprawę z tego, że tą drogą raczej nie zdobędzie realnej władzy. Dlatego został doradcą Nelsona Rockefellera – bardzo wpływowego polityka Partii Republikańskiej. Wnuk słynnego krezusa i jednocześnie jeden z dziedziców gigantycznej fortuny kilkukrotnie starał się o nominację swojej partii w wyborach prezydenckich, lecz nie zdołał jej uzyskać (ostatecznie został jednak wiceprezydentem na ponad dwa lata). Można dojść do wniosku, że Henry postawił na niewłaściwego konia, ale to raczej chybiona opinia. Kissinger znalazł się już we właściwym miejscu, a jego mocną stroną było ponoć zjednywanie sobie ludzi, tworzenie sieci kontaktów i ciągła autopromocja. Ten pakiet pozwolił mu zostać doradcą Johna F. Kennedy’ego – prezydenta z Partii Demokratycznej.

#4. Kissinger, czyli uosobienie Realpolitik

Od tego momentu Kissinger już nie czekał na ludzi, którzy otworzą mu drzwi – najczęściej wchodził po prostu razem z futryną. Dostał się na szczyty władzy i pomagał tworzyć mit geniusza w zakresie polityki zagranicznej oraz bezpieczeństwa międzynarodowego. Przecież to jemu przypisuje się zbliżenie USA i Chin, które postrzegane było jako wielkie zwycięstwo Amerykanów: udało się wbić klin między Pekin i Moskwę, dwa mocarstwa komunistyczne, co prowadziło do ich osłabienia. Po latach można zapytać, czy wyciągnięcie wówczas ręki do Chińczyków naprawdę najbardziej przysłużyło się Stanom Zjednoczonym…


Innym wielkim osiągnięciem Kissingera miała być odwilż w stosunkach USA z samym Związkiem Radzieckim. To on negocjował np. traktat SALT I, dotyczący ograniczenia zbrojeń strategicznych. To on rozgrywał konflikty w różnych rejonach globu: od Cypru (starcie Turcji i Grecji), przez Bliski Wschód (Izrael wojujący z sąsiadami), po Timor Wschodni (najechany przez Indonezję, czego skutkiem były setki tysięcy ofiar) czy Bangladesz, który w latach 70. XX wieku spływał krwią. We wszystkich tych miejscach miała być po prostu stosowana Realpolitik, czyli polityka opierająca się na pragmatyce, a nie ideach i kwestiach moralnych. A uosobieniem Realpolitik był właśnie dojrzały już Henry. To dzięki tej twardej grze na początku lat 70. Nixon i Kissinger zostali uznani za ludzi roku przez wpływowy i opiniotwórczy magazyn Time.

#5. Niech Kambodża zapłonie!

Gdy w mediach niosła się wieść o śmierci Kissingera, niektórzy przypominali słowa, które przeszło dwie dekady temu poświęcił politykowi Anthony Bourdain. Tak, ten Anthony Bourdain – kucharz, restaurator, pisarz i postać dobrze znana z TV. Otóż w swojej książce A Cook’s Tour stwierdził on, że gdy ktoś uda się do Kambodży, już zawsze będzie miał ochotę zatłuc Kissingera gołymi rękoma. Hołubionego polityka nazwał m.in. zdradzieckim i morderczym draniem, zastanawiał się, dlaczego Amerykanin nie stanął przed Trybunałem w Hadze. Bourdain nie wycofał się z tych słów, w kolejnych latach wręcz dorzucał do pieca i np. dziwił się, że Kissinger jest obsługiwany w restauracjach w Nowym Jorku (sam krytyk kulinarny był nowojorczykiem).

Wiele osób pewnie poszłoby krok dalej i powiedziało, że przy „dokonaniach” Kissingera i Nixona w Kambodży wymiękają prawdziwe tuzy zbrodni z Europy, Afryki czy Azji. Przy czym przynajmniej część z nich faktycznie spotkała jakaś kara. Starego Henry’ego jeszcze niedawno noszono w złotej lektyce w Davos.

Kambodża przez długi czas znajdowała się na bocznicy dziejów. Problemem był jej sąsiad – Wietnam, w którym USA wojowały ze Związkiem Radzieckim (może nie bezpośrednio, ale jednak). Nieszczęście Kambodży polegało na tym, że była państwem przyfrontowym, za którym nie miał się kto wstawić. Przez jej tereny, ale też przez terytorium sąsiedniego Laosu przebiegał tzw. Szlak Ho Chi Minha, czyli system tras (lądowych i rzecznych) umożliwiających komunikację w tym regionie. Trzeba mieć na uwadze, że mowa o miejscu porośniętym gęstą dżunglą, a do tego górzystym. Część tych tras była tajna, ale pozostałe stanowiły zagadkę dla ludzi z zewnątrz i bez maskowania.


Szlakiem tym zaopatrywano siły Wietkongu, czyli partyzantów północnowietnamskich. Transportowano nim m.in. ludzi i uzbrojenie, na terenie Laosu i Kambodży szkolono też bojowników, urządzano bazy, w których mogli odpoczywać. Przydatne zaplecze w walce z Amerykanami. Ci ostatni doszli do wniosku, że trzeba się go pozbyć. Jednak operacja lądowa wiązałaby się z wysokimi kosztami, głównie politycznymi – do USA trafiałoby jeszcze więcej trumien z ich obywatelami. Dlatego postanowiono zająć się sprawą odgórnie. Dosłownie.

Zainicjowano operację o nazwie Menu, której poszczególne etapy również nosiły kryptonimy kulinarne: Śniadanie, Lunch, Kolacja itp. Realizowano je w latach 1969-1970, a za sznurki pociągały dwie osoby: prezydent Richard Nixon oraz jego prawa ręka – Henry Kissinger. Akcja sprowadzała się właściwie do jednego: nalotów dywanowych realizowanych przez potężne B-52 Stratofortress, czyli bombowce strategiczne dalekiego zasięgu. Działały one wedle jednej zasady: grzać, ile fabryka dała.

#6. W karcie dań było też ludobójstwo

W tych nalotach nie chodziło o to, żeby zniszczyć konkretną bazę, fabrykę czy drogę. Cały region miał zostać wypalony do gołej skały, żeby partyzantom nie przyszło do głowy używać go jako kryjówki. Operacja Menu tak się spodobała pomysłodawcom, że po niej uruchomiono kolejną, o kryptonimie, który brzmi już jak bardzo zły żart: Freedom Deal. Ta druga zakończyła się w drugiej połowie 1973 roku.

https://www.youtube.com/watch?v=3J8UzTbCHSA
Ile bomb zrzucono przez te kilka lat? Przyznam, że trafiłem na rozbieżne dane. Zazwyczaj mowa jest o 500 tys. ton, ale niektórzy autorzy przekonują, że to było nawet kilka milionów ton. Dla porównania: podczas nalotu dywanowego na Drezno w lutym 1945 roku alianci mieli zrzucić niespełna 4 tys. ton bomb. I od dekad pisze i mówi się o tym, że efektem było piekło na ziemi. Opisy z dalekiej Kambodży wskazują, że tam piekło stało się codziennością.

Łatwo się domyślić, że ofiarami nalotów byli nie tylko partyzanci – uderzyły one głównie w ludność cywilną, ale i w tym przypadku trudno o konkretną liczbę ofiar. Jedne źródła mówią o kilkudziesięciu tysiącach, drugie wskazują, że było ich grubo ponad pół miliona. Kolejne miliony straciły dach nad głową, a pokaźna część kraju została przeniesiona w… nawet nie w epokę kamienia łupanego – bardziej w moment po uderzeniu w Ziemię asteroidy.

Koniec nalotów stanowił jednak zaledwie wstęp do kolejnego wielkiego nieszczęścia: dyktatury Czerwonych Khmerów, czyli jednego z najkrwawszych totalitaryzmów w dziejach ludzkości (ofiarą ludobójstwa padła jedna czwarta populacji kraju). Ugrupowanie, na czele którego stał Pol Pot, wykorzystało chaos, jaki zapanował w kraju, wściekłość, jaką wzbudziły naloty oraz ich skutki i w połowie lat 70. sięgnęło po władzę. A gdy kilka lat później ją utraciło… skryło się pod parasolem rozpostartym przez USA.

Osobną kwestią są oczywiście długofalowe skutki bombardowań – wielu obywateli Kambodży stało się kalekami w wyniku nalotów, a objęty nimi teren do dzisiaj skrywa mnóstwo niebezpiecznych niewybuchów. Nixon, Kissinger i ich ludzie zorganizowali i prowadzili całą tę akcję nielegalnie – bez zgody Kongresu. Oszukiwani byli politycy, urzędnicy, dziennikarze, aktywiści, a nawet… piloci, którzy nie mieli pojęcia, że bombardują Kambodżę. Neutralny kraj, lokalną wyspę pokoju

#7. Nobel za przedłużenie wojny

Ktoś powie: No dobrze, Kambodża to śliski temat, ale przecież ostatecznie to Kissinger uspokoił sytuację w regionie. Ba, otrzymał za to w 1973 roku Pokojową Nagrodę Nobla. Prawda, otrzymał. Po stronie wietnamskiej dostał ją Le Duc Tho, który przez kilka lat ustalał z Amerykanami warunki zakończenia wojny. Ten drugi jednak nagrody nie przyjął, argumentując, że pokój jest rzeczą ulotną, a USA mogą nie dotrzymać obietnicy.

Decyzja o przyznaniu Kissingerowi pokojowego Nobla do dzisiaj wzbudza kontrowersje, być może największe w historii tego prestiżowego wyróżnienia (a konkurencja jest naprawdę mocna). Nie tylko dlatego, że laureat miał już na sumieniu Kambodżę. Na równi szokować może fakt, że wojna wietnamska mogła się zakończyć znacznie wcześniej, ale w tryby rozmów pokojowych kij wsadził właśnie Kissinger.

Rozmowy pokojowe z Wietnamem Północnym były prowadzone jeszcze pod koniec lat 60. W 1968 roku, gdy prezydentem USA był Lyndon B. Johnson strony próbowały się dogadać w Paryżu. Wtedy do gry wkroczył Henry Kissinger, który postanowił wykorzystać gorący okres przedwyborczy w USA. Udał się do Paryża, by wspierać negocjatorów Johnsona (demokraty) i zapewniał ich o swoim oddaniu. Jednocześnie dzwonił do republikanów i przekazywał im informacje na temat prowadzonych rozmów. W ten sposób zapewniał sobie miękkie lądowanie bez względu na wynik wyborów. Jednocześnie ciągle podbijał stawkę, gdy mowa była o stanowiskach, które może objąć w przyszłości.


Dla samego Kissingera ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie można przy tym wykluczać, że jego działania wpłynęły na wynik wyborów, bo ekipa Nixona wykorzystywała zdobyte informacje w kampanii. Najważniejsze jest jednak to, że paryskie rozmowy zakończyły się fiaskiem – delegacja amerykańska nie chciała wyjść na miękiszonów, jak przedstawiali to republikanie. Po latach Nixon i Kissinger przystali na warunki, które już wtedy leżały na stole, ale potrafili to sprzedać jako wielki sukces. Oczywiście trzeba dodać, że po stronie amerykańskiej oznaczało to kilkadziesiąt tysięcy dodatkowych ofiar. Po stronie Azjatów było to pewnie kilka milionów straconych istnień.

Złośliwi powiedzą, że Kambodża to opus vitae Heinza, ale nie można zapominać, że jego portfolio było znacznie bogatsze i dotyczyło różnych kontynentów. Gdy nad Azją latały B-52, w Ameryce Południowej odbywał się inny spektakl.

#8. Chcecie socjalistów? Dam wam Pinocheta

Na początku lat 70. wybory w Chile wygrała lewica, prezydentem został Salvador Allende – lekarz z wykształcenia, polityk z powołania. Było to nie w smak nie tylko lokalnej prawicy, ale też, a może przede wszystkim, zagranicznym koncernom, których zaczęło straszyć widmo nacjonalizacji. Coś trzeba było z tym zrobić, a odpowiednie działania miała podjąć m.in. CIA. Cel dość obrazowo ujął w słowa sam Nixon: niech ich gospodarka zawyje. Amerykanie stawali na głowie, by uprzykrzyć życie nowej władzy i dotyczyło to kwestii gospodarczych, politycznych oraz społecznych

Pieniądze z USA trafiały do mediów nieprzychylnych nowej władzy, do grup organizujących strajki, ale też do wojskowych. Ci ostatni 11 września 1973 roku dokonali zamachu stanu, na czele którego stanął Augusto Pinochet. Allende stracił życie podczas oblężenia pałacu prezydenckiego. Ale krew tego dnia popłynęła znacznie szerszym strumieniem. A w kolejnych latach prawicowa junta wybijała ludziom z głów lewicowe pomysły. Razem z zębami. Ofiarami reżimu miało paść ponad 40 tys. osób (zabici, torturowani, uwięzieni), kolejne 200 tys. opuściło kraj ze strachu przed dyktaturą.

https://www.youtube.com/watch?v=ant6tY-MOIk&t=19s
Jaka w tym wszystkim rola Kissingera? Jest uważany za architekta przewrotu. A sam Pinochet stał się jego protegowanym. Gdy po kilku latach rządów dyktatora i krwawego rozprawienia się z opozycją na świecie podnosiły się głosy oburzenia, Kissinger stawał w jego obronie. Podczas spotkania z Pinochetem w 1976 roku powiedział mu m.in., że jest… ofiarą lewicowych grup z całego świata. Amerykański polityk podziękował generałowi za obalenie Allende i zapewnił, że USA chcą mu pomóc.

#9. Ameryka to nie miejsce na lewicowe eksperymenty

Kissinger i jego ekipa chcieli, by Chile stało się przykładem dla innych państw, w których lewica zyskiwała na znaczeniu. Nie zamierzano dopuścić do tego, by któreś z nich poszło drogą Kuby, nawet w wydaniu soft. Dotyczyło to różnych regionów świata, ale w szczególności Ameryki Łacińskiej, która przez USA uznawana była za własne podwórko. Te działania stanowiły część większej układanki, która do historii przeszła jako Operacja Kondor.

Mowa o kampanii prowadzonej w latach 70. w Ameryce Południowej, której celem było inwigilowanie opozycji i pozbywanie się jej przedstawicieli. Chodziło przede wszystkim o środowiska lewicowe, które przez członków porozumienia określane były mianem organizacji terrorystycznych. W poszczególnych krajach kontynentu służby angażowały się w operację w różnym stopniu. Pod parasolem USA (czyli Kissingera) działały m.in. wywiady wspomnianego Chile, Brazylii, Urugwaju oraz Argentyny, przy której warto na chwilę się zatrzymać.

#10. Odwiedzi mundial, pochwali za mordowanie opozycji

Mundial z 1978 roku jest w Polsce uznawany przez niektórych za najbardziej niewykorzystaną szansę na puchar. Do Ameryki Południowej pojechała drużyna naszpikowana gwiazdami, ale medalu nie udało się zdobyć. Złote krążki zawieszono na szyjach gospodarzy, czyli Argentyńczyków. Zdaniem wielu to było do przewidzenia jeszcze przed imprezą. Bo Argentyna potrzebowała nie tylko mistrzostw, ale też spektakularnego sukcesu, który poprawiłby jej notowania na arenie międzynarodowej i uspokoił sytuację wewnętrzną.

https://www.youtube.com/watch?v=xcq0Q4pbiIk
W 1976 roku w Argentynie władzę przejęła dyktatura wojskowa, której przewodził generał Jorge Videla. Był to początek tzw. brudnej wojny, trwającej do 1982 roku. Nowy reżim szybko wypełnił struktury państwa swoimi ludźmi i zabrał się za rozprawę z opozycją, nie tylko tą lewicową. Podobnie jak w Chile oznaczało to aresztowania na masową skalę, tortury i morderstwa. Wedle niektórych szacunków liczba ofiar śmiertelnych mogła przekroczyć 30 tys. Rozbieżności w wyliczeniach wynikają m.in. z faktu, że ludzie w tym czasie „znikali”.

Także i w tym przypadku odtajniane w późniejszych latach dokumenty pokazują, że Kissinger wspierał krwawą dyktaturę. Czynem i słowem, dziękując juncie np. za wykonanie znakomitej pracy, polegającej na unicestwieniu sił terrorystycznych. Kissinger był gościem specjalnym dyktatora na wspomnianym przed momentem mundialu. To klepanie po plecach musiało być miłe dla morderców, na których spadała spora krytyka na arenie międzynarodowej. Wsparcie Kissingera mogło nawet zachęcić do dalszego dokręcania śruby.

#11. Państwo to ja

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że składając wizytę w Argentynie Kissinger nie był już sekretarzem stanu. Na początku 1977 roku prezydentem USA został Jimmy Carter, który w przeciwieństwie do poprzedników chciał stawiać w polityce zagranicznej na przestrzeganie praw człowieka. Wiązało się to z wywieraniem nacisków m.in. na powiązane z USA reżimy. Były już sekretarz działał zatem w kontrze do nowej administracji, co u przedstawicieli tej ostatniej wywoływało frustrację. Jednocześnie pokazuje to, jak duże wpływy zdołał zachować Kissinger – przecież w Argentynie doskonale wiedziano, że oficjalnie ten człowiek pożegnał się z władzą.


Niektórych najbardziej może zadziwiać niezatapialność Kissingera. Oczywistym jest, że politycy nie rozpływają się w powietrzu, gdy odchodzą z urzędu – trafiają do biznesu, fundacji, think tanków itd. Jedni zachowują spore wpływy w gabinetach następców, inni je tracą. Ale przypadek byłego sekretarza stanu można uznać za szczególny, bo człowiek ten był hołubiony przez władze na przestrzeni kilku kolejnych dekad. Jeszcze niedawno objawił się jako doradca Donalda Trumpa, gdy ten wkroczył do Białego Domu. I chociaż polityk był kojarzony przede wszystkim z republikanami, to demokraci się od niego nie odcinali – Bill Clinton porównywał go do Boga mówiącego z niemieckim akcentem.

Kissinger był mistrzem autopromocji i nie tylko przedstawił się jako wyrocznia w sprawach międzynarodowych, ale też utrzymywał ten obraz przez długie dekady. Uchodził za wybitnego specjalistę, chociaż jego diagnozy nierzadko okazywały się mocno chybione. W takich przypadkach po prostu modyfikował narrację i zapewniał, że ta obecna wynika z wcześniejszej – to nie on się mylił, po prostu sytuacja uległa zmianie. To trwanie w kręgach władzy miało oczywiście wymiar nie tylko prestiżowy – Kissinger jeszcze w latach 80. utworzył firmę konsultingową Kissinger Associates. A złote rady takiego specjalisty miały swoją cenę.

https://www.youtube.com/watch?v=CsPt7etIPaw

#12. Nie miałem racji? To wy źle mnie zrozumieliście

Kambodża czy Argentyna to tylko wycinki niezwykle długiej kariery Kissingera. Wątków, które można uznać za co najmniej kontrowersyjne jest znacznie (!) więcej. I nie są to urojenia obrońców praw człowieka czy zagorzałych przeciwników polityki USA – przewiny wpływowego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego zostały dość dobrze udokumentowane przez samą administrację USA. Owe dokumenty co jakiś czas wypływają w mniej lub bardziej kontrolowany sposób. Po kilkudziesięciu latach poznajemy nie tylko jankeską kuchnię, ale też spiżarnię i okazuje się, że nie pachnie w nich zbyt ładnie. Imperium dobra staje się jakby mniej dobre. Niektórzy stwierdzą, że inwazja na Irak w 2003 roku nie była wypadkiem przy pracy, ale wpisywała się w szerszy kontekst. Zresztą, w tym przypadku Kissinger również doradzał administracji młodszego Busha…


Pojawią się oczywiście głosy sprzeciwu: polityk grał takimi kartami, jakie dostał. Czasy były trudne, alternatywę stanowił zbrodniczy komunizm, którego macki należało ukrócić takimi metodami, jakie akurat leżały na stole. Może brak działania w Ameryce Południowej uczyniłby z całego kontynentu Kubę? Może. Trudno jednak w podobny sposób tłumaczyć działania Kissingera w przypadku Wietnamu, Kambodży i Laosu. Osobiste ambicje po prostu wzięły tam górę.
Warto przypomnieć: Henry wyznawał XIX-wieczną zasadę, że w koncercie mocarstw maluczcy się nie liczą. Można machnąć ręką na ludzi ginących w południowo-wschodniej Azji, Afryce czy przywołanej na początku Ukrainie.

W przypadku tej ostatniej należy podkreślić jeszcze jedną rzecz: po swoim słynnym wystąpieniu z maja 2022 roku Kissinger musiał się zmierzyć ze sporą krytyką. Efekt był taki, że bóg Realpolitik… zmienił zdanie o 180 stopni. Tym razem nie było już mowy o oddawaniu Rosji zdobyczy terytorialnych, ale o przyjmowaniu Ukrainy do NATO. Przyznał się do błędu? Nie, stwierdził, że wcześniej został źle zrozumiany, a do tego sytuacja ewoluowała. Kolejny raz zastosował starą sztuczkę, dzięki której był oklaskiwany przed długie lata. Akurat za nią naprawdę należą mu się brawa.
2

Oglądany: 26268x | Komentarzy: 43 | Okejek: 182 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało