Szukaj Pokaż menu

Klient jest geniuszem – Niecodzienne problemy, z jakimi spotykają się mechanicy samochodowi

46 691  
288   75  
Kolejne zmagania mechaników z oporną materią i nierzadko z głupotą klientów. Co tym razem? Zobacz.

Netflix ostrzega przed erotycznymi scenami w swoim nowym serialu – Filmoteka Joe Monstera

27 229  
130   25  
W dzisiejszym odcinku:
  • Po wielu latach Amazon ogłosił premierę drugiego sezonu serialu „Dobry omen”
  • Zagorzali fani serialu próbują ocalić go przed wykluczeniem przez Netflixa
  • Netflix ostrzega przed erotycznymi scenami w swoim nowym serialu
  • Powiedział w „Titanicu” jedno zdanie i wciąż dostaje za to pieniądze
  • AI zastąpi scenarzystów? Hollywood ma taki plan

Zbędny wysiłek! – 5 aktorów, którzy poświęcili się dla swych ról, a potem żałowali

39 344  
170   21  
Jest pewien rodzaj aktora, który przyjmując rolę, potrafi poświęcić zdecydowanie zbyt dużo, a nawet zrobić sobie krzywdę tylko po to, aby jego ekranowy popis przykuł jak najwięcej uwagi widzów. Wiele już razy mówiliśmy o oscarowych produkcjach okupionych wielkim wysiłkiem gwiazd zatrudnionych przy pracy nad nimi, ale czy słyszeliście kiedyś o sytuacjach, gdy artysta wypruwa sobie żyły przed kamerą, a potem okazuje się, że cały ten jego wysiłek poszedł całkiem na marne? Cóż – takie rzeczy zdarzają się nawet i najlepszym.

#1. Ashton Kutcher grając Steve’a Jobsa doprowadził swoje zdrowie do ruiny

Dotąd znany głównie z komediowych ról (z małymi wyjątkami, oczywiście) Ashton Kutcher przyjął rolę założyciela firmy Apple. Miało to sens, bo faktycznie aktor ten jest bardzo podobny do Steve’a Jobsa z jego młodzieńczych lat. Poza tym, jak się okazało, artysta ma spore pokłady dramatycznego talentu, więc bez większych problemów udźwignął powierzone mu zadanie. Ashton chciał jednak pójść nieco dalej i wzorując się na swoich kolegach z branży, postanowił dosłownie stać się postacią, którą miał zagrać.


Czy to znaczy, że przeszedł na buddyzm i zaczął przyjmować duże ilości LSD? Nie. Kutcher, idąc śladem Jobsa, przeszedł na dietę złożoną głównie z owoców, nie do końca chyba przejmując się sugestiami znanych lekarzy. A ci twierdzili, że nowotwór, który zabił Steve’a, mógł być związany z jego nietypowymi nawykami żywieniowymi. W przypadku aktora skończyło się to bardzo poważnym zapaleniem trzustki i dwoma wizytami w szpitalu.
Czy rola była warta takiego poświęcenia? No właśnie niekoniecznie – film wprawdzie swoje zarobił, ale opinie zarówno widzów, jak i krytyków dalekie były od entuzjastycznych.

#2. Chris Hemsworth – przestał być koksem na potrzeby filmu, który szału nie wywołał

Aktor znany z nieprawdopodobnej wręcz muskulatury, zbudowanej na potrzeby roli mitologicznego nordyckiego boga piorunów, musiał gdzieś w przerwie pomiędzy kolejnymi częściami przygód herosa z MCU zrzucić 15 kilogramów, żeby upodobnić się do marynarza pracującego na XIX-wiecznym statku wielorybniczym. Aby tego dokonać, artysta przez długi czas dosłownie głodził się, przyjmując dziennie 500 kalorii. W wyniku tego poświęcenia Hemsworth osiągnął zamierzony efekt i upodobnił się do rozbitka, który bardzo przypominał wychudzonego bohatera „Cast Away”.


O ile jednak film z Tomem Hanksem osiągnął sukces i szybko zyskał status klasyka kina, to już tego samego nie można powiedzieć „In The Heart Of The Sea”. Produkcja przeszła bez większego echa, nie zarobiła kwoty, którą wpakowano w jej budżet, recenzenci nie wyli z zachwytu, a godna podziwu przemiana aktora w smętnego suchoklatesa nie zwróciła szczególnej uwagi odbiorców.

#3. Jared Leto robił szalone jasełka na potrzeby występu, którego nawet nie zobaczyliśmy

Jared Leto to jeden z tych aktorów, który nie bawi się w półśrodki i potrafi zrobić naprawdę wiele dla swojej roli. Kiedy więc dostąpił zaszczytu wcielenia się w postać Jokera, oczywiste stało się, że artysta miał przed sobą bardzo trudne zadanie – musiał bowiem dorównać aktorom, którzy wcześniej już sportretowali ekscentrycznego geniusza zła. A konkurowanie z przerysowaną kreacją Jacka Nicholsona czy szalonym wręcz popisem Heatha Ledgera wymaga nie tylko wybitnego talentu, ale i sporych jaj. Akurat obu tych elementów Jaredowi odmówić nie można. Artysta stał się więc Jokerem nie tylko przed kamerą, ale i na planie, zachowując się jak prawdziwy wrzód na dupie w stosunku do swych kolegów z branży.



Co chwilę wybuchał histerycznym śmiechem, karcił wszystkich za zwracanie się do niego jego prawdziwym imieniem oraz robił filmowej ekipie niespodziewane prezenty w postaci żywych szczurów, zużytych prezerwatyw i martwych świń. Za ten spektakl szaleństwa zgarnął 7 milionów dolarów i oznajmił, że rola Jokera tak odcisnęła się na jego psychice, że będzie potrzebował dożywotniego odpoczynku od niej… Pytanie tylko, czy było to warte takiego poświęcenia? Ostatecznie z dość obszernego materiału, który zarejestrowano z Leto, do gotowego filmu trafiło jedynie 7 minut i 45 sekund, a i sama produkcja została bardzo chłodno potraktowana zarówno przez fanów DC, jak i krytyków.

#4. Aaron Eckhart odwiedzał grupy wsparcia, udając ojca, który nie może pogodzić się ze stratą dziecka

Szykując się do sportretowania mężczyzny cierpiącego po śmierci swego syna, Aaron Eckhart postanowił bardzo głęboko przestudiować psychikę człowieka, którego tego typu tragedia spotkała. Do tego stopnia, że zaczął nawet regularnie odwiedzać grupy wsparcia dla takich osób. Jako czynny uczestnik takich spotkań posunął się nawet do tego, aby udawać kogoś, kim nie był. Musiał opowiadać o swoich emocjach i dosłownie – odgrywać przed zebranymi rolę załamanego ojca. Pomijając już sam moralny aspekt tego, co artysta robił, to uczestnictwo w takich zajęciach doprowadziło go do nerwowego załamania. W wywiadach, z lekką dozą złośliwości, wspominał potem, że partnerująca mu na planie Nicole Kidman w tym samym czasie wypoczywała gdzieś na Bahamach i nie chciała nawet słyszeć, aby aż tak bardzo poświęcać się dla swej roli.


O, słodka ironio! Ostatecznie to Nicole Kidman, która zamiast łkać na spotkaniach grup wsparcia, wolała opalać się z drinkiem w dłoni, otrzymała nominację do Oscara za swój aktorski popis w tym filmie. A tymczasem sama produkcja, mimo bardzo pozytywnych recenzji, ledwo zarobiła 5 milionów dolarów.

#5. Val Kilmer dostał cztery miesiące na naukę gry na gitarze. Tak dla jaj

Młodziutki Val Kilmer zaczął swoją wielką karierę od występu w komedii legendarnych braci Zucker pt. „Top Secret”. Aktor dość szybko udowodnił, że ma do zaoferowania coś więcej niż ładną buzię i aktorski talent. Okazało się bowiem, że artysta posiada naprawdę dobry głos i bez większego problemu osobiście odśpiewał wszystkie kompozycje, które jego bohater – amerykańska gwiazda rocka – miał wykonać. Ekipa była pod wielkim wrażeniem, ale chyba tego za bardzo nie okazała, a zamiast tego Zuckerowie oznajmili Kilmerowi, że ten powinien nauczyć się jeszcze gry na gitarze.



Aktor stanął więc na głowie, aby w cztery miesiące opanować tę czynność i bardzo z siebie zadowolony stawił się na planie, aby móc zaprezentować swoje nowe umiejętności. Wówczas to, śmiejąc się do rozpuku, filmowcy poprosili, aby Val jedynie udawał, że gra na tym instrumencie. Okazało się, że artysta padł ofiarą bardzo wyrafinowanego żartu. Do dziś zresztą uważa, że to, co zrobili mu Zuckerowie było najokrutniejszym wkrętem, na jaki dał się nabrać.


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
170
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Netflix ostrzega przed erotycznymi scenami w swoim nowym serialu – Filmoteka Joe Monstera
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Jak wygląda korzystanie z telefonu z Androidem - studium przypadku
Przejdź do artykułu Dobre filmy zniszczone przez słabe zakończenie
Przejdź do artykułu 12 faktów o pasie cnoty. Rzeczywistość była dość brutalna
Przejdź do artykułu Największa ściema w historii kina kopanego! - Kim naprawdę był Frank Dux?
Przejdź do artykułu W Australii wszystko chce cię zabić. I nie są to tylko zwierzęta
Przejdź do artykułu 32 klasyczne filmy, które po prostu trzeba obejrzeć
Przejdź do artykułu 12 lifehacków tak idiotycznych, że niemal genialnych
Przejdź do artykułu Co stewardessy anonimowo mówią o swojej pracy
Przejdź do artykułu 5 wyjątkowo irytujących trendów w kinie ostatniej dekady

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą