W dzisiejszym odcinku Elon Musk zmieni kurs, iPhone zdeklasuje konkurencję, a Poczta Polska wejdzie na rynek NFT.
Poczta Polska walczy o tytuł „Internet Explorera” wśród
polskich firm. Spółka Skarbu Państwa postanowiła z przytupem wejść w świat NFT.
Pomysł może i zacny i godny pochwały, jednak stanowczo spóźniony. Przecież cały
rynek NFT spadł z rowerka i rozwalił sobie głupi łeb, ponieważ prawie nikt już
tego nie kupuje i chyba każdy zauważył, jak wielkim niewypałem był ten twór.
Poczta Polska jednak wydaje się tego nie dostrzegać i
zamierza emitować własne „kryptoznaczki” o nazwie Polska w kosmosie. Powstały
one we współpracy z Polską Agencją Kosmiczną. Dodatkowo do kupienia będą również
„Społecznościowe Talary Filatelistyczne” z podobizną Zygmunta II Augusta i
Mikołaja Kopernika.
Podczas gdy talary będą całkowicie cyfrowe, to kryptoznaczki
będą dostępne również w formie fizycznej. O ich autentyczności ma świadczyć
specjalny identyfikator.
Czy ktoś to w ogóle kupi? Ciężko stwierdzić. Jeśli jednak bylibyście
chętni, to wszelkie szczegóły znajdziecie
tutaj.
Ach, ten
Elon...
Raz mówi jedno, aby za chwilę powiedzieć coś innego. I tak właśnie jest w tym
przypadku. Zaledwie tydzień temu pisałem o jego obawach w kwestii wspierania
Ukrainy w wojnie z Rosją poprzez dostarczanie i utrzymywanie całej sieci
terminali Starlink, teraz jednak wypada poinformować o czymś zupełnie odwrotnym.
Musk chyba przemyślał swoje zachowanie, ponieważ kilka dni
temu napisał na swoim
Twitterze,
że do diabła ze stratami, jakie generuje Starlink, on nadal będzie czynnie
wspierał Ukrainę.
Wpis w bardzo fajnym tonie i na pewno wielu poklepałoby go
za to po ramieniu, gdyby nie niesmak, jaki wciąż pozostał względem jego osoby
po ostatnim fikołku, który wywinął. Cóż, Elon zmiennym jest… niezmienne
natomiast pozostaje wsparcie Polski w dostarczaniu terminali Starlink za naszą
wschodnią granicę. Nie tak dawno temu Polacy zakupili i przetransportowali
kolejne 150 urządzeń, co daje ich łączną ilość wynoszącą niemal 12 tys. sztuk. Jeśli
komuś wydaje się, że to mało, to wiedzcie, że do naszych sąsiadów do tej pory
trafiło
20 tys. terminali.
Firma ByteDance, czyli twórcy TikToka, niewątpliwie mogą być
z siebie dumni. Stworzyli coś, od czego uzależniona jest obecnie spora część
społeczeństwa, a sama ich aplikacja stała się jedną z najpopularniejszych na
świecie. To jednak nie wszystko. ByteDance ma bowiem ambitne plany.
Przedsiębiorstwo chce rzucić wyzwanie Amazonowi i stać się
kolejnym graczem na rynku e-commerce. Świadczą o tym liczne
oferty pracy na terenie USA, gdzie do obsadzenia są kluczowe stanowiska związane m.in.
z logistyką.
ByteDance chce zająć się sprzedażą elektroniki, choć
mówienie o tym w czasie przyszłym jest nieco nie na miejscu, ponieważ sklep TikToka
już działa i ma się całkiem nieźle. Na razie zasięg jego działania ograniczony
jest do Azji Południowo-Wschodniej oraz Wielkiej Brytanii. To tam TikTok zbiera
doświadczenie i niezbędne dane, aby wejść wyżej – czyli do USA.
Według przewidywań sklep TikToka ma pojawić się za wielką wodą już przed tegorocznymi
świętami Bożego Narodzenia. Eksperci przewidują, że ByteDance ma na tym polu
spore szanse na sukces i e-commerce może stać się drugi największym źródłem przychodów
firmy (zaraz po reklamach).
Nie, inflacja jeszcze nie wywaliła do tego stopnia, a
złotówka względem dolara jeszcze nie poleciała tak nisko, żeby najnowsze iPhone’y
kosztowały tyle pieniędzy. Chodzi o pewną
licytację,
przedmiotem której był pierwszy iPhone fabrycznie zapakowany w oryginalnym
pudełku z folią.
Został on ostatecznie sprzedany za 39 339,60 dolarów,
co daje nam dokładnie 192 394 zł. Kwota naprawdę robi wrażenie. Przypomnę
tylko, że pierwszy iPhone sprzedawany był za 599 dolarów blisko 15 lat temu.
Czy nabywca zrobił dobry interes? Przecież ten iPhone już
dawno nie jest wspierany, a i sama bateria na pewno jest w dość kiepskim
stanie. Tutaj jednak chyba nie o to chodzi. Chodzi raczej o jego wartość
kolekcjonerską, która z czasem będzie tylko coraz większa.
Skoro jesteśmy już przy Apple, to zostaniemy przy nim do
końca i przyjrzymy się pewnemu testowi, w którym iPhone 14 Pro Max dosłownie
zmiażdżył konkurencję. Chodzi o czas pracy na baterii.
Test przeprowadzono na kanale PhoneArena w kilku
kategoriach. W pierwszej symulowano normalne przeglądanie zasobów telefonu, a w
drugim sprawdzano, jak długo telefon może działać odtwarzając film na YouTube
przy jasności ekranu ustawionej na 100% (w późniejszej fazie testu jasność
zmniejszono do tego stopnia, jaki był rekomendowany przez tryb oszczędzania
energii).
https://youtu.be/7XxUI44D9x0
W testach wzięło udział łącznie sześć różnych smartfonów: iPhone
14 Pro Max, iPhone 14 Pro, Google Pixel 7 Pro, Google Pixel 7, Samsung Galaxy
S22 Ultra oraz Google Pixel 6 Pro.
A oto wyniki pierwszego testu (normalne, codzienne
użytkowanie):
- Apple iPhone 14 Pro Max: 19 godzin i 5 minut;
-
Apple iPhone 14 Pro: 16 godzin i 18 minut;
-
Google Pixel 7 Pro: 14 godzin i 19 minut;
-
Google Pixel 7: 13 godzin i 56 minut;
-
Samsung Galaxy S22 Ultra: 13 godzin i 17 minut;
-
Google Pixel 6 Pro: 13 godzin i 13 minut.
A tak wyglądał test, gdzie odtwarzano film na YouTube:
- Apple iPhone 14 Pro Max: 11 godzin i 0 minut;
-
Google Pixel 7 Pro: 9 godzin i 39 minut;
-
Apple iPhone 14 Pro: 9 godzin i 14 minut;
-
Google Pixel 7: 9 godzin i 13 minut;
-
Google Pixel 6 Pro: 9 godzin i 10 minut;
-
Samsung Galaxy S22 Ultra: 7 godzin i 27 minut.
Pomyślicie pewnie, że ten iPhone wygrał dlatego, bo ma
największą baterię. No i tutaj możecie się zdziwić:
- Apple iPhone 14 Pro Max: 4323 mAh;
-
Apple iPhone 14 Pro: 3200 mAh;
-
Samsung Galaxy S22 Ultra: 5000 mAh;
-
Google Pixel 7 Pro: 5000 mAh;
-
Google Pixel 7: 4355 mAh;
-
Google Pixel 6 Pro: 5000 mAh.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą