Dziś zajmiemy się płcią krańcowo odległą od tej, którą dysponował Chopin, choć Maria Curie - Skłodowska miała z nim całkiem wiele wspólnego: urodziła się w XIX wieku(1867), wolała facetów, oraz liznęła w swym życiu niejednego francuskiego. Dialektu.
Maria była bardzo inteligentna, z powodzeniem ukończyła warszawskie profilowane gimnazjum im. Bohaterów Westerplatte. Dzięki poparciu Curii biskupiej udało jej się wyjechać na Sorbonę z wymiany studenckiej ”ERASMUS”.
Jak sama nazwa wskazuje, Skłodowska wynalazła popularną po dziś dzień przyprawę curry, za co przyznano jej Grand Prix Światowych Targów Rolniczych w Poznaniu (wartą w przeliczeniu ok. 3,46 złotego, z czego była bardzo RADa). Mało kto jednak wie o drugim wielkim wynalazku naszej rodaczki, dokonanym razem z mężem. Tenże gość, pomimo, że Francuz i w dodatku Pierre, był tak ognistym kochankiem, że jego partnerki miały go za Amor Latino i zwracały się do niego per „Huan” (wymowa fonetyczna spod Radomia). Podczas jednego ze wspólnych eksperymentów w zacisznym laboratorium pod Paryżem, dokładnie podczas pozycji „na pieska” (francuskiego oczywiście), para w szale naukowego zapomnienia przewróciła na stół kilka retort o różnej zawartości.
Płyny te zmieszały się(taak, taak, wiem: "dokonaliśmy kontaminacji kilku precyzyjnie określonych czynników pierwszych" ;) i spłynęły ze stołu prosto do doniczki z rododendronem. Spowodowało to jego NAPROMIENIOWANIE i w konsekwencji przekształcenie się w zupełnie nową, dacz interesującą roślinę. Nazwali ją krzewem Marii i Huana, w skrócie Maryśką. Epokowego odkrycia gratulowali małżeństwu najwybitniejsi profesorowie, burmistrz Paryża, prezydent Francji, trzy różowe słonie i gromadka wesołych estońskich syrenek. Od tej pory życie Skłodowskiej układało się niezwykle szczęśliwie, dopóki wstrząsany wystąpieniami arabskich ekstremistów Paryż nie wypiął się na nią, a lewackie koła powiązane ze znanym wichrzycielem i anarchistą LeMichnikę oskarżyły ją o romans, problem imigracji, falę kokluszu i ostatnie gradobicie. Zmęczona tym wszystkim zmarła sobie na białaczkę. I, zaklinam was, nic wspólnego z tym nie miał NFZ.
c.d.n.
W poprzednim odcinku...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą