Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Oto trzy bardzo trafne, technologiczne przepowiednie sprzed wieków (oraz trzy, których autorzy okazali się wyjątkowo marnymi wizjonerami...)

42 217  
204   61  
Nie trzeba być prorokiem, aby rzucić w eter przepowiednię, która jakimś cudem się sprawdzi. Czasem to kwestia szczęścia, czasem trafne wyciągnięcie wniosków z historii, innym razem – bujna wyobraźnia, która zawiodła jej posiadacza w rejony prawdziwego wizjonerstwa. Jednym się to udaje i zapisują się oni w historii jako „ci, którzy wiedzieli”, a są i tacy, którzy mimo pełnego przekonania o bezbłędności swoich proroctw spektakularnie pudłują. Z szacunku dla tych drugich, uwzględnimy ich w naszej wyliczance.

#1. Trafna przepowiednia: Karty kredytowe

Julian West, dziewiętnastowieczny młody i elegancki Amerykanin, na skutek hipnotycznego rytuału zapada w bardzo głęboki sen, z którego się wybudza w roku 2000. Ku przerażeniu mężczyzny świat przyszłości jest jedną wielką, socjalistyczną utopią, gdzie każdy obywatel dostaje za swoją pracę dokładnie taką samą pensję i przechodzi na emeryturę w wieku 45 lat. W świecie tym nie istnieje gotówka – wszystkie pieniądze gromadzone są na małych, sztywnych arkuszach zwanych… kartami kredytowymi.



Za ich pomocą można płacić za dobra w każdym sklepie i w dowolnym miejscu na świecie, ponieważ zgromadzona na karcie kwota jest automatycznie zamieniana na obcą walutę, jeśli znajdziemy się poza granicami naszego kraju!
Taką wizję przyszłości finansowych transakcji przedstawił Edward Bellamy – amerykański pisarz SF w książce „W roku 2000”. Powieść ta została napisana przez niego dobre 70 lat przed tym, zanim pojawiły się pierwsze karty płatnicze. Co interesujące – autor dzieła z 1888 roku nie tylko trafnie przewidział taki wynalazek, ale i ochrzcił go mianem kredytowej karty!

#2. Pudło: Odkurzacze zasilane będą energią nuklearną

Alex Lewyt – człowiek ten zrewolucjonizował domowe odkurzacze tworząc bezworkowe, ciche urządzenia. Był on też autorem wielu patentów i pomysłów, które po wdrożeniu w życie okazywały się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. W 1955 roku, będąc znanym i szanowanym prezesem firmy Lewyt Vacuum Company, z wielkim przekonaniem oznajmił, że w ciągu dziesięciu lat rynek AGD opanowany zostanie przez odkurzacze z małymi reaktorami atomowymi, dzięki którym będzie można czyścić nasze mieszkania bez konieczności podłączania urządzeń do prądu.



Dziś, 77 lat po tym proroctwie, próżno szukać sklepu z nuklearnymi ustrojstwami, które wciągałyby kurz, wraz z parkietem i sąsiadem mieszkającym w mieszkaniu poniżej. Dalej musimy się szarpać z gównianymi zasysaczami, które potrafią zadławić się byle kocim kłaczkiem.

#3. Trafna przepowiednia: Mars ma dwa księżyce

Jonathan Swift był pochodzącym z Irlandii pisarzem, którego najbardziej znane dzieło – „Podróże Guliwera” – zostało przetłumaczone na wiele języków i dziś uznawane jest za klasykę literatury. W powieści tej pojawia się fragment, w którym tytułowy bohater trafia na wyspę zamieszkaną przez szalonych uczonych. W nieco archaicznym opisie autor przedstawił odkrycia, jakich dokonali tamtejsi naukowcy:
Lubo ich teleskopy tylko na trzy stopy są długie, powiększają jednak więcej niżeli nasze, sto stóp długości mające, i daleko wyraziście pokazują gwiazdy. Przez to zrobili odkrycia daleko ważniejsze niżeli nasi europejscy astronomowie. Odkryli dziesięć tysięcy gwiazd nieruchomych, gdy tymczasem my znamy zaledwie trzecią część tej liczby. Odkryli dwa trabanty Marsa, z których bliższy odległy jest od swej planety o trzy jego średnice, a dalszy o pięć średnic.

Trabant to dawne, nieużywane już określenie satelity, czyli niewielkiego ciała niebieskiego krążącego wokół większego.



Swift napisał „Podróże Guliwera” w roku 1726. Dokładnie 151 lat później amerykański astronom Asaph Hall, korzystając z najnowocześniejszych teleskopów znajdujących się w obserwatorium marynarki wojennej USA, udokumentował istnienie Deimosa i Fobosa – dwóch księżyców krążących wokół Marsa.

#4. Pudło: Telewizja to projekt skazany na porażkę

Pojawienie się w amerykańskich domach pierwszych telewizorów od razu wzbudziło dość negatywne uczucia wśród właścicieli wytwórni filmowych. Widzieli oni w tym wynalazku zdradziecki sposób na odciągnięcie potencjalnych widzów od kinowych kas. Wybuch II Wojny Światowej trochę spowolnił rozwój tej technologii. Kiedy jednak konflikt się zakończył, nowe medium ponownie zwróciło uwagę osób, które chciały mieć swoje własne domowe kino.



W momencie, kiedy groźba spadku klienteli znów zawisła nad właścicielami sal projekcyjnych, znalazło się kilku potentatów, którzy uważali, że całe to zamieszanie z telewizją nie jest warte zaprzątania sobie nim głowy, bo wynalazek ten skazany jest na porażkę. Tak właśnie, w 1946 roku, twierdził też Darryl Zanuck – producent i współzałożyciel 20th Century Fox:

Telewizja nie będzie w stanie utrzymać się na żadnym rynku, na którym pojawi się. Po pierwszych sześciu miesiącach ludzie zmęczą się wpatrywaniem się co noc w pudełko ze sklejki.

Cóż, dzisiaj niektórzy z większą niecierpliwością czekają na premierę kolejnego sezonu ulubionego serialu niż na wizytę w kinie, gdzie po obejrzeniu półgodzinnego bloku reklamowego będą mogli rozkoszować się seansem.

#5. Trafna przepowiednia: Kamizelka kuloodporna

Robert Boyle był brytyjskim chemikiem. Po jego śmierci w 1691 roku odkryto w jego gabinecie stertę papierów, a wśród nich – kartki z osobistymi notatkami naukowca. Była to lista rzeczy, którymi uczony chciał się zająć, a na opracowanie których niestety nie starczyło mu już czasu. Czego tam nie było? Transmutacja metali, leczenie ran na odległość, wydłużenie ludzkiego żywota, sposób na skrócenie czasu spania, wynalezienie elastycznego szkła…

I chociaż większość z marzeń Boyle’a po ponad 400 latach od jego śmierci nadal się nie spełniła, to uczony pewnie uradowałby się z tego, że chociaż jeden punkt z jego listy jest już dostępny i szeroko stosowany. Mowa o „stworzeniu zbroi lekkiej i ekstremalnie wytrzymałej”.



W 1965 roku w laboratoriach zakładów DuPont wynaleziono polimer, który potem nazwano kevlarem. Tworzywo to jest ponad pięciokrotnie lżejsze od stali, a dzięki pomysłowemu sposobowi tworzenia włókien – materiał ten jest niesamowicie twardy. Oczywiście kevlar szybko znalazł zastosowanie w przemyśle zbrojeniowym – z niego wykonywane są zarówno kamizelki kuloodporne, jak i hełmy, a nawet pancerze montowane na lotniskowcach!

#6. Pudło: Samoloty nie będą latały

Najlepiej to tak usiąść i powiedzieć, że się nie da! W czasie kiedy kolejni śniący o wzbiciu się w przestworza za pomocą skrzydlatych maszyn wynalazcy rozbijali sobie mordki o twardą glebę podczas bolesnych prób wykonania chociażby króciutkiego przelotu nad ziemią, Simon Newcomb – ceniony kanadyjski matematyk i astronom – wytykał ich palcami, śmiejąc się z tych żałosnych przedsięwzięć zawsze kończących się spektakularną klapą.
Budowa statku powietrznego, który mógłby swobodnie przewieźć nawet jednego człowieka z miejsca na miejsce, wymaga odkrycia jakiegoś nowego metalu lub nowej siły.
– twierdził. W 1903 roku, wyraźnie już zniesmaczony porażkami wspomnianych zapaleńców, na łamach gazety Independent oznajmił:
Czemu nasi mechanicy nie mogą ostatecznie przyznać, że lot powietrzny to jeden z tych wielkich problemów, z którymi człowiek nigdy nie może sobie poradzić? Czas zrezygnować z wszelkich prób zmierzenia się z nim!.



Newcomb uważał, że ludzkość nie dysponuje materiałami wystarczająco trwałymi, aby zbudować latającą maszynę, która nie tylko wytrzymałaby pęd wiatru, ale i byłaby w stanie unieść człowieka. Ponadto uczony przewidywał, że dużym problemem będzie też „hamowanie” takiego urządzenia. Jak się zatrzyma – to spadnie. Razem z pilotem, który uderzywszy o ziemię, zamieni się w mokrą plamę…

Kanadyjski matematyk nie zdawał sobie sprawy z projektu rozwijanego w tajemnicy przez braci Wright. Ci dosłownie dwa miesiące później przetestowali maszynę, która poderwała się w powietrze! Wprawdzie lot ten trwał niecałe 4 sekundy, a prototypowy samolot przeleciał marne 12 metrów, ale zawsze to jakiś początek. Każda kolejna próba była już tylko lepsza. 17 grudnia tego samego roku Orville Wright wzbił się na wysokość 37 metrów i bezpiecznie wylądował po przebyciu 260 metrów.



Newcomb, który dotąd wykazywał jawny sceptycyzm w kwestii stworzenia maszyny latającej, dowiedziawszy się o projekcie amerykańskich pionierów lotnictwa, uderzył się w pierś i z wielkim zainteresowaniem śledził kolejne osiągnięcia w tej dziedzinie.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
6

Oglądany: 42217x | Komentarzy: 61 | Okejek: 204 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

10.05

09.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało