Dziś przeczytacie m.in. o bardzo fotogenicznym psie, gorączkowym zamotaniu i poimprezowym skradaniu się do domu, będzie też krótka wojenna historia, jakich pewnie wiele się wydarzyło.
Jak odrobisz lekcje, to możesz przez pół godziny pograć na
komputerze! - zwykła informować mnie mama. Problem w tym, że byłem
posiadaczem kasetowej ataryny, a czas ładowania się jednej gry
potrafił trwać wieczność z hakiem. Na szczęście po latach
przerzuciłem się na konsole. Wystarczyło dmuchnąć w kartridż,
albo przetrzeć brudnym rękawem porysowaną płytę kompaktową,
załadować nośnik do czytnika i już w ciągu paru chwil cieszyć
się pikselowym bajzlem na ekranie.
Dziś przeniesiemy
się do czasów, kiedy grafika była nędzna, gry były trudne, a
niejeden dorastający gołowąs śnił o bryłach geometrycznych
tworzących biust Lary Croft.
Cycki Lary miały być mniejsze!
Wspomnieliśmy o najsłynniejszych piersi w historii gier video, więc od razu
rozwińmy ten temat. Zacznijmy jednak od tego, że ponętna pani
archeolog w kusych szortach początkowo miała być mężczyzną.
Taki w każdym razie, podparty koncepcyjnym szkicem, pomysł
przedstawił swojej ekipie Toby Gard, który w połowie lat 90.
stanął na czele grupy brytyjskich programistów pracujących nad
grą, której akcja miała rozgrywać się w tajemniczych grobowcach
i ruinach pradawnych świątyń.
Pierwotną wizją
Garda było uczynienie bohaterem tej produkcji faceta o aparycji aż
nadto podobnej do postaci pewnego machającego biczem archeologa w
kapeluszu… Jeremy Heath-Smith – szef i założyciel Core Design
musiał jednak ostudzić zapał swojego kolegi i słusznie zwrócił
uwagę, że takie posunięcie może nie spodobać się osobom, którzy
mają prawa do postaci Indiany Jonesa.
Postawiono więc na kobietę.
I tu dochodzimy do słynnych cycków. A te, jak wiadomo, są bardzo
duże. Gard wcale jednak nie chciał, aby bohaterka jego gry była aż
tak biuściasta. Ostateczny wygląd Lary to efekt zwykłego,
ludzkiego błędu. Toby, tworząc tę postać, eksperymentował i w
pewnym momencie chciał „podpompować” biust kobiety o jakieś
50%. Podobno myszka miała nieco zbyt dużą czułość, suwaczek przesunął się za bardzo... i tak archeologiczne bufory urosły aż o 150%, co od razu spotkało się z
dużym entuzjazmem reszty ekipy pracującej nad tą produkcją. Gard
chciał błąd poprawić, ale mu zabroniono…
Metroid to hołd dla
filmu Ridleya Scotta
Dla wielu graczy
ostatnie minuty zarywania nocy przy tym tytule musiały być niezłym
szokiem. Pewnie trochę porównywalnym z finałem teledysku „Smack
my Bitch Up” zespołu Prodigy. Nie będzie chyba dla nikogo z
wychowanych na giercowaniu, wapniaków tajemnicą, że w epilogu,
wydanego w 1986 roku, „Metroida”, dowiedzieliśmy się, że pod
ciężkim kostiumem bohatera, kryła się drobna kobieta z wielkimi
cojones (i wcale niemniejszymi zderzakami). Pierwotnie nikt nie
planował wprowadzać takiego zwrotu akcji do tej gry, a pomysł, aby
zaskoczyć graczy, urodził się w trakcie mocno zaawansowanych już
prac nad tym programem. Okazuje się, że programiści, którzy
siedzieli nad tą grą (na czele z Yoshio Sakamoto) byli wielkimi
fanami „Obcego” – mającego premierę parę lat wcześniej,
filmu Ridleya Scotta.
Wszyscy uznali, że bohaterka ich dzieła
nawiązywać może do Ellen Ripley, która uchodzi za najtwardszą z
filmowych babeczek. Z uwagi na ograniczenia technologiczne
uniemożliwiające pokazania zbyt wielu detali, twórcy „Metroida”
zdecydowali się na… pokazanie tej postaci w stroju kąpielowym,
aby gracze nie mieli wątpliwości co do płci protagonistki.
Buty niebieskiego
jeża były inspirowane Królem Popu!
Niebieskiego,
wiecznie napsidowanego, jeża będącego maskotką firmy Sega, łączą
z Michaelem Jacksonem dwa interesujące wątki. Przede wszystkim…
buty. Stojący za wyglądem Sonica artysta - Naoto Ohshima kiedyś
został zapytany o to, czemu obuwie bohatera serii słynnych
platformówek jest biało-czerwone. Odpowiedź była dość
nieoczekiwana – okazało się, że japoński projektant gier
komputerowych zainspirował się kolorystyką okładki płyty Króla
Popu. Mowa oczywiście o „Bad”.
Pewne teorie mówią
też, że Jackson jest autorem ścieżki dźwiękowej, którą
usłyszeć można w trzeciej części „Sonica”! Michael był
wielkim fanem szybkonogiego jeża – to żadna tajemnica. Pewne też
jest to, że planowano zaprosić tego artystę do pracy nad muzyką
do tej gry. Czy jednak coś z tego projektu wyszło? Jeden z
pracujących nad tym tytułem dźwiękowców - Matt Forger, twierdzi,
że tak. Według niego Jackson miał skomponować aż 41 melodii, z
czego w przynajmniej kilku wykonał nawet beatboksowe popisy.
Cóż
więc poszło nie tak? Ano, w 1993 roku wybuchł wielki skandal -
wizerunek popowego monarchy mocno podupadł, gdy na jaw wyszły jego
rzekome skłonności pedofilskie. Być może to sprawiło, że Jacko
przerwał pracę nad tą grą... Inna teoria mówi, że Michael, jako
perfekcjonista, nie mógł pogodzić się z tym, że jego kompozycje
niezbyt dobrze brzmią na 16-bitowej konsoli Sega Mega Drive i
sfrustrowany tym faktem zniechęcił się do tego projektu.
Czy udział Króla
Popu w tworzeniu muzyki do trzeciego „Sonica” ? To tylko krążąca
wśród graczy legenda? Być może. Chociaż, z drugiej strony…
Mike Tyson stał się
antybohaterem w „Punch Out!” tylko dlatego, że gruba ryba z
Nintendo zobaczyła pewną galę boksu
Gra „Punch Out!”
uważana jest za jedną z najważniejszych 8-bitowych gier
bokserskich. Gracz wciela się w rolę niewielkiego pięściarza –
Big Maca, który to pnie się po szczeblach kariery, rozkwaszając
twarze kolejnych przeciwników. W oryginalnej wersji „Punch Out!”
ostatnim bossem miał być Super Macho Man, jednak w
ostatniej chwili zmieniono go na samego Mike’a Tysona – młodego,
bo liczącego sobie zaledwie 20 wiosen, zakapiora, który właśnie
zaczynał swoją wielką przygodę z zawodowym boksem.
Minoru Arakawa
– założyciel Nintendo of America był pod wielkim wrażeniem
pierwszych pojedynków, jakie Tyson stoczył na profesjonalnych
galach. Japończyk zwrócił się do niego z prośbą o zgodę na
wykorzystanie jego podobizny w grze. Mike nie miał nic przeciwko i z chęcią
przyjął proponowane mu 50 tysięcy dolarów. Pewnie gdyby Arakawa
pojawił się z tą propozycją niedługo potem, gdy już Tyson
pokonał przez nokaut (w drugiej rundzie) Trevora Berbicka i stał
się najmłodszym w historii mistrzem świata wszechwag, kwota ta
byłaby kilkukrotnie wyższa...
„Final Fantasy”
– jak sama nazwa wskazuje, to miał być finał
Hironobu Sakaguchi
wychowany był na grach wydanych na Apple II. Z czasem jednak ten
młody mężczyzna zaczął dostrzegać schematyczność kolejnych
tytułów, a spędzanie czasu przy nich wydawało mu się coraz
nudniejsze. Nauczył się więc sztuki programowania i sam zaczął
pisać gierki. Głównie na NES. W 1986 roku założył firmę Square
i… zaliczał klapę za klapą. W pewnym momencie przyszłość jego
biznesu stanęła pod dużym znakiem zapytania. Przedsiębiorstwu
groziło bankructwo. Sakaguchi postanowił jednak podjąć jedną,
ostatnią próbę. W tamtym czasie bardzo dobrze sprzedawała się
gra RPG pt. „Dragon Quest” wydana przez konkurencyjną, również
japońską, firmę Enix.
Hironobu postanowił stworzyć produkcję
będącą tworem bardzo podobnym do tego tytułu. Roboczo ochrzcił
ten projekt nazwą „Final Fantasy” – sugerując tym samym, że
program, nad którym razem z ekipą pracował, był ostatnim
marzeniem, finalną, wyśnioną fantazją na podniesienie się z
ziemi jego dogorywającej firmy.
Nieoczekiwanie dzieło Square
okazało się olbrzymim hitem, które faktycznie tchnęło wiatr w
żagle przedsiębiorstwa i dało początek jednej z najbardziej
znanych serii konsolowych gier!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą