Rzeczy, których nie widuje się na co dzień CXLI - Najdłuższa limuzyna świata kiedyś i dziś
Dziś m.in. największy silnik okrętowy świata, jak dawniej robiono widły, orka używająca ryby jako przynęty oraz pilot katapultujący się z samolotu w ostatniej chwili.
Tak to już jest, że nieznajomość języków obcych potrafi
doprowadzić do tego, że radośnie pląsać będziesz nóżką do
kawałka o seksie analnym z bakłażanem w pierwszoplanowej roli. Ba,
czasem nawet bycie wyedukowanym poliglotą ci nie pomoże, bo autorzy
tekstów poniższych hitów nigdzie wprost nie powiedzieli, że ich
popularne przeboje to numery o czynnościach kopulacyjnych!
Nick Van Eede –
wokalista znanej w latach 80. grupy Cutting Crew napisał tę
kompozycję po tym, jak spotkał się ze swoją byłą dziewczyną
po roku od zerwania. Najwyraźniej coś między nimi nadal iskrzyło,
bo para szybko wylądowała w łóżku. Następnego dnia rano muzyk
zwlekł się z wyra i od razu zaczął przelewać na papier tekst
utworu inspirowanego tą, wydawać by się mogło, jednorazową schadzką. Jak sam wspominał, powtarzające się w refrenie zdanie „I
just died in your arms tonight” przyszło mu do głowy w momencie
intensywnego tarła. Co ma śmierć do seksu? Ano to, że w języku
francuskim funkcjonuje określenie
„La petite mort”, czyli „Mała
śmierć”, które odnosi się do… orgazmu. Już w XVI wieku
zostało ono przeszczepione też do mowy Szekspira. Artysta, śpiewając o umieraniu w ramionach swej ukochanej, w metaforyczny sposób pragnął
podzielić się ze światem informacją o swoim orgazmie.
Warto dodać, że
niedługo po premierze tej kompozycji para doczekała się córki.
Niestety, drogi bohaterów "(I Just) Died in Your Arms Tonight"
jakiś czas później na dobre się rozeszły.
Hłe, hłe, hłe…
Sześć-dziewięć, rozumiesz? Wydawać by się mogło, że tak
medialny i poważny artysta jak Bryan Adams nie będzie w oczywisty sposób sugerować słuchaczom, że jego numer dotyczy
pozycji seksualnej, w której narządy gębowe kochanków znajdują
się w okolicach ich stref intymnych. To chyba raczej przypadek – W
1969 roku Bryan miał 10 lat i pewnie po prostu miło swój dziecięcy
urlop wspomina... Otóż nie. Adams napisał ten numer z pomocą Jima
Vallance'a – znanego twórcy tekstów, który współpracował m.in.
z Aerosmith. Panowie od samego początku założyli sobie, że
napiszą kompozycję o uprawianiu seksu podczas wakacji. Warto też
dodać, że tytułując swój przebój „Summer of 69”, Adams
zainspirował się nakręconym w 1971 roku filmem pt. „Summer of 41” opowiadającym o nastolatkach i ich pierwszych seksualnych
doświadczeniach.
John Lennon
powiedział kiedyś, że ten numer jest jednym z pierwszych heavymetalowych kawałków, jakie powstały. Cóż, można polemizować z
tym stwierdzeniem. Nie do końca też jasne jest, o czym ten kawałek w
ogóle traktuje. Według oficjalnej wersji
rozpowszechnionej przez McCartneya, chodziło o bilet do miejscowości
Ryde, gdzie knajpę prowadził kuzyn muzyka, a John i Paul często go
odwiedzali. Inną, również przytaczaną przez samych muzyków interpretacją miała być historia dziewczyny, która dosłownie ucieka ze swojego dotychczasowego życia, aby ułożyć sobie
wszystko od początku.
Don Short,
dziennikarz, który sporo podróżował z Beatlesami, twierdzi jednak,
że Lenon podzielił się z nim zupełnie innym rodowodem „Ticket
to ride”. Na samym początku kariery zespół, jeszcze w składzie
ze Stuartem Sutcliffem i Petem Bestem, grywał w muzycznych klubach
Hamburga. John opowiadał, że niemieckie prostytutki były prawnie
zmuszone do regularnych badań medycznych. Po ich wykonaniu dostawały
one specjalną kartę, która informowała potencjalnego klienta, że
dziewczyna jest zdrowa i nie zarazi płacącego za seks mężczyznę
chlamydiozą czy innym kaktusem. W praktyce więc „Bilet
uprawniający do jazdy” mógł być takim właśnie lekarskim
zaświadczeniem.
Don równocześnie
też dał do zrozumienia, że Lennon miał dość specyficzne
poczucie humoru i mógł po prostu robić sobie jaja. O tym, że
jedyny okularnik wśród Żuków lubił rzucić niewygodnym
żarcikiem niech świadczy fakt, że 55 lat temu, podczas wywiadu
dla magazynu London Evening Standard stwierdził, że „Beatlesi są
popularniejsi od Jezusa”, co wywołało międzynarodowy skandal, a
przedstawiciele watykańskiego duchowieństwa przez wiele kolejnych
dekad przypominali światu o karygodnym „wybryku” Johna.
O, jak słodko!
Cobain napisał piosnkę o serduszku! No, nie. To nie był numer o
miłosnym organie. No, dobra – był, ale nie o tym, który sugeruje tytuł. W 2012 roku Lana Del Rey wykonała swoją wersję tej
kompozycji. Wówczas to głos zabrała sama Courtney Love – była
żona wokalisty zespołu Nirvana, która postanowiła na publicznym
forum, jakim jest Twitter, udzielić młodej artystce lekcji historii
rocka tłumacząc jej, że
„Heart-Shaped Box” jest utworem,
który Kurt napisał na cześć… pochwy Love. „Następnym razem,
gdy będziesz śpiewała tę kompozycję, to myśl o mojej waginie,
dobrze?” - dodała Courtney. Wpisy słynącej z
niewyparzonego języka piosenkarki szybko zostały przez Del Rey
skasowane, ale jak wiadomo, w sieci nic nie ginie…
„Jestem blondwłosą
zdzirą żyjącą w fantastycznym świecie. (…) Pocałuj mnie tu,
dotknij mnie tam, bara-bara”. No, dobra – tutaj już nietrudno
się domyślić, że lalka Barbie, o której śpiewali wokaliści
zespołu Aqua, to obiekt służący do zaspokajania męskich żądz. W
1997 roku kawałek o ruch*niu plastikowej blondynki był wszędzie –
na listach przebojów, w dyskotekach czy na antenie niemieckojęzycznych
kanałów muzycznych.
Dotarł też do szefostwa Mattel, które nie
było zachwycone faktem, że ich sztandarowy produkt został przez
artystów zniżony do poziomu ordynarnej, syntetycznej pochwy dla
smutnych onanistów. Firma uznała, że hit duńskiej formacji uderza
w prawa autorskie Mattel, a tytuł piosenki sugeruje, że producent
lalek Barbie jest zamieszany w powstanie tego kawałka. Pozwani
zostali szefowie MCA – wydawcy płyty autorów „Barbie Girl” – oraz
wszystkie osoby, które uczestniczyły w jego tworzeniu.
Ostatecznie sąd uznał, że przebój jest parodią i nie ma co
sprawy roztrząsać.
W 2009 roku firma
Mattel postanowiła pokazać światu, że nabrała do tej głośnej awantury
odrobinę dystansu i w jednej z kampanii promocyjnych wykorzystała
dziełko Duńczyków. Oczywiście wszystkie aluzje dotyczące czynów
sprośnych w ramionach puszczalskiej lalki zostały zastąpione
znacznie grzeczniejszymi zwrotami. Wyszło "tak se".
Źródła:
1,
2,
3,
4
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą