I wcale nie będzie nic o polityce, bo chodzi nie o koty na głowie tylko w mieszkaniu. Chociaż jeśli chodzi o kota w głowie, to można polemizować...
Los tak sprawił, że facet musiał zamieszkać u samotnej ciotki, co najmłodsza może z metryki nie była, ale sprawna i owszem umysłowo i fizycznie. Głęboko wierząca ta ciotka była, a miłość swą do braci mniejszych objawiała aż nadto; na powierzchni pięćdziesięciu kilku metrów kwadratowych trzymając w porywach do 20 kotów.
Znajomy kochał zwierzaki, a i owszem, ale zwłaszcza w miesiącach letnich smród kocich odchodów był niewyobrażalny. Próbował tłumaczyć, interweniowali sąsiedzi - niestety nic nie pomagało. Razu pewnego ciocia wpadła do domu z radosną nowiną:
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą