Znacie takich klientów? Tacy są najlepsi. Drą mordę o nic, obrażają się, na koniec rzucą mięsem, wyjdą, ale i tak wrócą. Bo kiedy nie możesz ich znieść, jak są najgorsi...
Podobno nie ma głupich pytań, a są tylko głupie odpowiedzi. Internauci postanowili jednak udowodnić, że głupie pytania istnieją, dzieląc się na Reddicie swoimi historiami.
"Czy one się nie wyklują?" - zapytał mnie facet, który właśnie wyrzucił ze swojej lodówki dwa tuziny jaj, bo zbliżała się ich data przydatności do spożycia. Martwił się, że 24 małe kurczaczki nagle zaczną biegać po jego lodówce. Aha, ten sam facet kończył już któryś rok studiów na jednym z lepszych uniwersytetów.
Pracuję jako operator linii alarmowej. Raz zadzwonił do nas koleś i zapytał, jaka będzie pogoda w Święto Dziękczynienia w popularnym wśród off-roaderów pustynnym kurorcie, położonym około 100 mil od naszego miasta.
W trakcie mojego pobytu na wymianie studenckiej w USA siedziałem na zajęciach z angielskiego i mieliśmy kilka minut do rozpoczęcia lekcji, kiedy jeden z chłopaków, z którymi regularnie rozmawiałem, nagle odwrócił się i zapytał mnie, czy umiem mówić po angielsku, ponieważ jestem z Niemiec.
Spokojnie zapytałem go, w jakim języku rozmawialiśmy przed chwilą. To było całkiem zabawne i nawet nasz nauczyciel miał niezły ubaw.
Obydwa pytania pochodzą z czasów, kiedy pracowałem w gastronomii jako kelnerka:
"Czym jest puree ziemniaczane?" (ang. mashed potatoes - co dosłownie oznacza tłuczone/miażdżone ziemniaki) - kobieta, która była już na tyle dorosła, że mogła legalnie głosować w wyborach.
"Dlaczego policzyłaś mnie jak za stek i burrito, a nie jak za wegetariańskie burrito?" - pytał koleś, który poprosił, żeby do jego burrito włożyć stek.
Kiedy pracowałem w zoo w moim mieście, pewna kobieta podeszła do mnie i zapytała... czy właśnie teraz znajduje się w zoo.
Aby zadać mi to pytanie, musiała wysiąść z pociągu na stacji, która w nazwie miała słowo "ZOO", lub wjechać samochodem na parking drogą, która obfitowała w kierunkowskazy, na których było napisane "DO ZOO". Następnie musiała przejść długim korytarzem, gdzie wisiało mnóstwo zdjęć zwierząt, a na każdym z nich znajdowało się logo naszego zoo. Potem stała w długiej kolejce po bilety, a przed nią wisiał wielki znak "Witamy w miejskim zoo".
Miała też na sobie koszulkę z nazwą naszego zoo i żyrafą.
"Dlaczego pan nas nie uprzedził, że dzisiaj będzie padać?".
"Dlaczego tu jest ruch? Dlaczego nie ostrzegłeś nas, że na Manhattanie będzie ruch uliczny?! Dlaczego nie możesz po prostu powiedzieć glinom, żeby mnie przepuścili?!".
Ale moim faworytem i tak była ta jedna sytuacja. Pracowałem w hotelu, w którym recepcja nie znajdowała się na parterze. Zamiast tego wchodziło się do holu wypełnionego windami, za pomocą których można było dostać się do recepcji. Miałem kiedyś gościa, który przyszedł z wielkimi pretensjami, pytając "dlaczego taksówka nie mogła odstawić go wprost na recepcję". Wszelkie próby odpowiedzenia na to pytanie spotykały się z rosnącą irytacją mojego gościa. W pewnym momencie chciałem mu po prostu wykrzyczeć prosto w twarz, że "żadna pieprzona taksówka nie wjedzie na ósme piętro hotelu!".
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą