Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki XCVII - Co mi pan tu napisał?

33 012  
5   36  
Po zeszłotygodniowych pijaństwach (Autentykowych :) ), w tym tygodniu, jako, że ktoś się uparł i odkręcił grzałkę, będzie zimowo. Dla prorodzinnych, dla odmiany, będzie trochę o ojcach. A zresztą... wystarczy tego wstępu. Miłego czytania...

WIĘZIENNA CASABLANCA

Napisy na murach - wiadomo, różne można spotkać. Mniej, lub bardziej entelygentne, z przesłaniem, bądź też nie.
Napisy wyznające wielką miłość do klubu piłkarskiego (popieraną rękoczynami, ale o tychże kiedy indziej), lub też miłość międzyludzką ("Ola z Vc kocha Darka z VIa" czy coś w ten tan).
W małym podkrakowskim mieście, skąd pochodzę i gdzie dożywiam się w weekendy, sentencje życiowe na różnego rodzaju powierzchni, niekoniecznie nawet płaskiej, pojawiają się nader często.
Kolejna sobota, maszeruję dziarskim krokiem na obiadek do domu rodzinnego.
Patrzę - nowe cudo na garażu. Przystaję - czytam.
"A CZTERY JAJCA KOŁO JEDNEJ DUPY TO WIĘZENNE LOVE STORY"

by red-kettle

* * * * *

BO SĄ PEWNE ZASADY

Mam zrobić wywiad z prezesem pewnej firmy - nazwijmy go X. Prezes jak prezes, trudno się z nim skontaktować, więc gdy wzywa mnie szef mówiąc, że ma do niego numer na komórkę, nie posiadam się ze szczęścia. Ale nagle mój szef rzecze w te słowa:
- Ale ja ci nie mogę dać tego numeru bo on mi go dał prywatnie. To wiem już jak ci pomogę! Znajdź tel. do tej firmy, zadzwoń i powiedz, że mnie znasz i że prezes dał mi swój telefon kom., ale prywatnie, więc poproś ich, żeby cię połączyli z prezesem, żeby powiedział, czy mogę dać ci ten telefon.

by Gorrit

* * * * *

CZAS TO PIENIĄDZ

Część druga logiki mojego szefa. Jest kupa roboty do zrobienia a ja miałam wyjść z pracy wcześniej na bankiet do firmy Y (polecenie szefa). Mówię jednak do szefa dziś rano:
- Jest tyle roboty, że Aga (współpracownica) sama sobie nie poradzi - musimy być dwie. W związku z tym rezygnuję z bankietu. wyślij kogoś innego, najlepiej z działu mniej przeładowanego robotą.
Na to szef:
- No to pójdzie Aga a nie ty.
[Ja] - Ale to bez sensu. Ja zostaję, żebyśmy były z Agą we dwie, a ty ją wysyłasz zamiast mnie. Tak czy siak będzie jedna osoba.
[Szef] - Oj, już nie dyskutuj, bo nie mam czasu.

by Gorrit

* * * * *

POLAK LUBI JAK MU ZAZDROSZCZĄ

Zdarzyło mi się wracać, nie tak znów późnym, wieczorem do domu, z koncertu juwenaliowego. Jako, że jakiś kretyn tak genialnie rozplanował kursy autobusów, że ostatni dzienny na moje osiedle wyrusza z przystanku, który mnie w danym momencie najbardziej interesował tuż przed 23, a ja nie do końca poprawnie obliczyłem czas dotarcia na tenże przystanek, to zobaczyłem reklamę umieszczoną na tylnej szybie autobusu marki Volvo V7000.
Po chwili przyjechał inny bus, więc pomyślałem, że skoro pierwszy nocny będzie i tak za jakąś godzinę lekcyjną, to przynajmniej podjadę sobie dwa przystanki, to będę miał mniej do ewentualnego drałowania z buta. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Kolejny przystanek był o tyle lepszy, że po pierwsze primo nieco bliżej do domu a po drugie primo w tym samym węźle przystaje inny nocny, który mógłby mi pomóc znaleźć się jeszcze bliżej domowych pieleszy. Mógłby gdyby nie przyjeżdżał jeszcze później niż mój, o czym wówczas nie wiedziałem.
Po chwili kalkulacji, doszedłem do wniosku, że czekać to mi się nie chce, a już tym bardziej iść. Zadzwoniłem więc po "taksówkę" w osobie mojego ojca, licząc, że się zlituje i przyjedzie. Na szczęście zgodził się.
Czekam sobie zatem na niego na przystanku, za skrzyżowaniem, na którym powinien zawrócić. W tak zwanym międzyczasie koncert się skończył i spora grupka koncertowiczów również dotarła na "mój" przystanek. Tak sobie czekam i wyglądam znajomej furmanki.
Jest! Widzę, że jedzie. W tym momencie strzelił mi do łba głupi pomysł. Mówię więc "do siebie", tak by inni słyszeli:
- Pi**dole!
Wyciągam rękę i dawaj łapać stopa. Za plecami słyszę niewybredne komentarze młodzieży zaadresowane do mojej inteligencji i naiwności w stylu:
- Taaaaaaa... Już mu się ktoś zatrzyma...
Przejechało kilka aut, ojciec zdążył zawrócić na krzyżówce, włączył migacz i zawija do zatoczki dla autobusów. W tym momencie momentalnie kilka osób wystawia kciuki chyba licząc na frajerową podwózkę. Ja podchodzę do samochodu, otwieram drzwi, głośno pytam się:
- Podrzuci mnie pan tu i tu? - po czym pakuję się do wozu.
Jakeśmy kawałek odjechali, oglądam się na przystanek i co widzę? Niemal wszyscy próbują łapać stopa...

by Frejr

* * * * *

WSPÓŁCZESNY MODEL RODZINY?

Akademik, zakrapiana impreza - wiadomo oblać trzeba, względnie zapić, swoje być albo nie być na uczelni. Kolegę w stanie zaawansowanego spożycia naszło na zwierzenia:
- Ja to mam przeje**ne... Wczoraj matka zadzwoniła i się mnie pyta czy byłem na paradzie gejów...
Na co drugi kolega w stanie z grubsza izomorficznym:
- To ty jeszcze masz szczęście... Mnie się ku**a OJCIEC o to pytał!

by kapella

* * * * *

JAK JEST ZIMA, TO MUSI BYĆ ZIMNO

Rzecz się dzieje w .cz, dlatego na początek informacja: goście, którzy zajmują się profesjonalnie zbiórką złomu są tu popularnie nazywani "magnesami". Magnesy są również bezkonkurencyjnymi kopaczami, szczególnie w warunkach ekstremalnych a ich bezsporną zaletą jest to, że kopia nie za kaskę, ale za piwo (sic!). Za to nie są za bardzo godni zaufania, pryskają, itp., jak to budowlańcy... Ale do rzeczy. Tegoroczny styczeń, mrozy, jak nigdy dotąd, tak -20 o poranku, a tu trzeba na gwałt 40 m kabla z pół metra pod ziemię zakopać. Dwa zamówione magnesy biorą się do roboty, skrzynka piwa jako doping, druga w tle, jako bonus za szybko wykonaną robotę. Kopią. Mija godzina, może dwie. Przychodzą "magnesy" [M1, M2] i szukają szefa [S]. Następuje krotka wymiana zdań:
[M1] - Eeee... szefie...
[S] - Co jest panowie?
[M1] - Eeee... Jest problem...
[S] - ?
[M2] - Eeee... bo... aaa... Kopać nie będziemy...
[S] - Taa... pewnie żeście, ku**a, szpadle połamali, co?
[M2] - Eeee... nieee... Piwo nam zamarzło!

by melops

* * * * *

UZASADNIONE OBAWY?

Rano przebudziłem się dość wcześnie i wiedziony jakimś dziwnym instynktem zacząłem przytulać się od mojej drugiej połówki... Usłyszałem zaspany głos:
- A ty co... Spać nie możesz??
Zgodnie z wrodzoną mi szczerością odpowiedziałem:
- Obudziła mnie ochota na seks...
I wiecie co usłyszałem...
- To idź se do drugiego pokoju...

P.S. I pomyśleć, że to tylko 6 lat po ślubie... Aż się boję co będzie później...

by ROJ

* * * * *

BO CHCIAŁ KELNERCE UŁATWIĆ...

Moja najstarsza siostra jest w tym momencie w 4 miesiącu ciąży. Fakt nieukrywalny, ale o tyle interesujący, że przy wzroście 165cm i dosyć wysuszonej figurze przytyła do tej pory ok. 12 kg i nadal rośnie, przez co ma straszne kompleksy oraz wieczne martwienie się o przyszłość swego ciała. Jest też przedmiotem kpin i złośliwych uwag swego męża. No bo pójść gdzieś z takim słonikiem nie ma co, bo nie dość, że duże, że żre wszystko co się (nie) rusza, to jeszcze marudzi, ale wiadomo - siostra - więc trzeba czasem gdzieś wyjść i poplotkować (o dzieciach, ciążach i ile razy dziennie sika i jak ją ta ciąża wkurza). Towarzyszył nam przy wypadzie jej mąż a mój szwagier. Usiedliśmy więc w jednym z licznych ogródków na rynku, po czym każdy z nas złożył zamówienie: ja - piwko, szwagier - piwko, siostra - herbata. Okazało się, że to tak mało popularny trunek, że nie dość, że filiżankę trzeba było pożyczać z drugiej knajpy, to jeszcze trzeba było dosyć długo czekać. W każdym bądź razie szwagier poszedł do środka lokalu po herbatę jak i po to by pogadać z jakimś znajomym, my grzecznie zostałyśmy na zewnątrz w ogródku.
Po jakimś czasie wychodzi kelnerka z tacą i parującą herbatką, po czym zaczyna się bardzo intensywnie rozglądać, oczywiście żeby znaleźć odbiorcę zamówienia. Moja siostra [S] pomachała ręką że to dla niej. Po podejściu kelnerki [K] miała miejsce taka rozmowa:
[S] - Ta herbata jest dla mnie.
[K] - Ale pani nie jest gruba!
[S] - ???!!!
[K] - No bo ten pan, co prosił żeby tu przynieść herbatę, powiedział, że to dla takiej małej, grubej...

Ja zaliczałam rotfla pod stołem widząc tylko, jak siostra szybkim krokiem zmierza do swojego męża. Mam nadzieje, że bardzo go nie bolało.

by an-riv

* * * * *

POWINNI TEGO ZABRONIĆ

Zdarzył się ostatnio ciekawy incydent. Razem z kolegą wracaliśmy z pewnego organizowanego przez nas hmm... przedstawienia. Mniejsza z tym, ważne, że był ubrany w czarne dżinsy i czerwonego T-shirta.
Jako, że mieliśmy jeszcze dużo wolnego czasu, wstąpiliśmy do Media Markt, coby sobie pooglądać fajne sprzęty niczym dzieci ze wsi wpuszczone do McDonald`s.
Kolega, niezamierzenie, swoim strojem w niewielkim stopniu przypominał pracownika sklepu dla idiotów.
I tak przechadzając się po sklepie dwukrotnie starsi ludzie zaczepili go w celu udzielenia im porad co do zakupywanego sprzętu. Śmiałem się z niego niemiłosiernie - przyznaje się, jednak kontynuowaliśmy naszą wędrówkę pomiędzy rzędami - tym razem - sprzętu AGD.
W pewnym momencie jednak do kolegi podszedł pewien mężczyzna i zapytał:
- Potrzebuję zmywarkę. Gdzie mogę znaleźć?
I tu już kolega nie wytrzymał i odpowiedział:
- Zmywarki ci się zachciało? A weź rękawy zakasaj i do garów!!!
Po czym oddaliliśmy się ze sklepu. Klient jeszcze długo narzekał na obsługę w markecie...

by galileo01

* * * * *

BO HIGIENA BYĆ MUSI!

Przypomniał mi się taki jeden, zabijający urok chwili przypadek ze spływu.
Któryś dzień spływu z kolei, wiadomo jak to z warunkami sanitarnymi... Przy ognisku różne opowieści padały, nie brakło historyjek mniej lub bardziej pieprznych. Towarzystwo rozeszło się po namiotach, układa się do snu, gdy z namiotu jednej pary słychać odgłosy lekkiego "kotłowania" i jakieś przyciszone głosy. Wtem nagle głośniejsze:
- No proszę cię... troszeczkę...
I całkiem głośne:
- Ty sobie najpierw fiuta umyj!!!

by atitta

* * * * *

FILOZOFIA KONTROLI

W sobotni poranek w metrze pojawili się kanary. Przeszli po całym wagonie, ale wszyscy mieli bilety. Jeden z kanarów wyraźnie zdegustowany sytuacją (sobota rano widocznie z reguły jest dobrym dlań kąskiem, a tu nic! Nic kompletnie! Nawet zapomniętej legitymacji...) wyraził swoje zniesmaczenie zaistniałą sprawą zwracając się przy wyjściu do kolegi:
- No k**wa hipokryzja!

by Sapo

* * * * *

CZYŻBY PANOWIE MIELI NOSA?

Na łikendzik byłem sobie na weselisku. Taki dworek a’la myśliwski. Jakieś skóry, zwierzaczki wypchane, no i... rogi.
Przychodzimy z Panem Młodym wcześniej obejrzeć lokal czy wszystko gra, a tu na ścianie, nad parą nowożeńców, wspaniałe poroże jelenia sobie wisi...
Tu nupturient z wrodzonym sobie flegmatyzmem:
- Panowie... Ale bez jajek. Wypi**dalać mi z tymi rogami!!!

by leepsky

* * * * *

MAMA MU POWIEDZIAŁA?

Wraz z bratem składamy tacie życzenia. Zdrówka, pieniążków, zadowolenia z dzieci itd.
Tata podziękował, zadowolony cały, a brat dodaje:
- To teraz do sąsiada

by Goonies

* * * * *

NO A CO MÓGŁ WYMYŚLIĆ?

Byłem sobie w łikend na integracji połączonej ze szkoleniem.
Po piątkowym zakrapianym suto wieczorze, Pan prowadzi szkolenie z DB2 w piękny sobotni poranek...:
- No to stwórzmy sobie przykładową bazę... Jak ją nazwiemy?
Na to gość o wzroku, który mówił o wielu przygodach dnia poprzedniego:
- Kopytko...

ja spadłem pod stolik...

by lelon



Jeżeli chcesz opowiedzieć jakąś ciekawą historię ze swojego życia, to wystarczy, że wejdziesz na nasze forum "Kawałki mięsne", opiszesz wszystko, zaznaczając przy wątku taki znaczek: , a być może za tydzień to właśnie Ty rozbawisz tysiące czytelników kolejnych autentyków!


Oglądany: 33012x | Komentarzy: 36 | Okejek: 5 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało