Szukaj Pokaż menu

Na tym portalu co drugi Polak miał konto. Fotka kończy 18 lat!

43 324  
O historii bardzo ciekawego biznesu na naszym polskim internetowym poletku.

12 archeologicznych odkryć dokonanych w 2018 roku, które wprawiły w osłupienie archeologów

78 228  
366   78  
Rok 2018 był niezwykle obfity w spektakularne odkrycia archeologiczne. Jednakże, jeżeli nie jesteś wielkim pasjonatem tej dziedziny nauki, mogły one nie przykuć twojej uwagi. Warto zerknąć, bo kilka ciekawych znalezisk może na nowo zdefiniować rozwiązania niektórych historycznych zagadek...

#1. Najstarszy wrak statku znaleziony na dnie Morza Czarnego

Czemu dobrzy i powszechnie szanowani aktorzy występują w tandetnych, skazanych na porażkę filmach?

80 706  
202   61  
Każdemu, nawet najznakomitszemu artyście zdarza się wtopa i po zagraniu w niezliczonej ilości doskonałych produkcji, niespodziewanie trafi się zbuk, który często potrafi takiemu gwiazdorowi solidnie nadszarpnąć reputację. Pół biedy, gdy filmowa klapa wynika z przyczyn, które trudno było przewidzieć. Czasem jednak aktorzy z premedytacją przyjmują role w szmirach skazanych na porażkę.

Fred Astaire

Najpopularniejszy aktor wśród tancerzy i najpopularniejszy tancerz wśród aktorów. W 1950 roku Fred Astaire odebrał Oscara za całokształt swojej aktorskiej kariery. Ten wielki gwiazdor stworzył kilka niezapomnianych kreacji, a prywatnie, nawet jako sędziwy staruszek, pozostawał aktywny fizycznie. Niech świadczy o tym fakt, że w wieku 78 lat gwiazdor „Królewskiego wesela” złamał sobie rękę po spadnięciu z deskorolki swojego wnuka… Trzy lata później aktor, który zawsze mógł przebierać w rolach oferowanych mu przez największe legendy światowego kina, pojawił się w jednym z odcinków serialu „Battlestar Galactica”. Pewnie, że mogło być gorzej, ale nie ma co się czarować – szkoda było trochę marnować talent Astaire’a na jakiś telewizyjny tasiemiec SF.


Zgodnie z anegdotą opowiadaną przez samego Astaire’a, jego wnuki zapytały go kiedyś czym się zajmował, gdy był młodszy. „Cóż, byłem gwiazdą filmową” - odpowiedział emerytowany tancerz. Dzieciaki nie uwierzyły, więc zapytał je jaki jest ich ulubiony program w telewizji. „Battlestar Galactica!” - odpowiedziały chóralnie. Aby udowodnić im swoją rację, Fred zagrał w jednym z odcinków serialu. Po jego emisji wnuki Astaire’a zapytały go, czemu wcześniej nie powiedział, że jest astronautą…


Laurence Olivier

W 1981 roku premierę miał „Inchon” - wojenny dramat będący efektem współpracy amerykańskich i południowokoreańskich filmowców. Film ten zdobył Złotą Malinę za najgorszy scenariusz, najgorszego reżysera, najgorszy film roku oraz najgorszą aktorską kreację. Tę ostatnią niechlubną nagrodą „wyróżniono” samego sir Laurence’a Oliviera – jednego z najwybitniejszych aktorów XX wieku, artystę, który dwunastokrotnie nominowany był do Oscara i trzykrotnie tę nagrodę odebrał.


Cóż więc się stało, że gwiazda tej klasy zagrała w tak nędznej produkcji? Odpowiedzi na to pytanie udzielił sam zainteresowany podczas jednego z wywiadów: „Ludzie często pytają, czemu zagrałem w tym filmie. Odpowiedź jest prosta: dla kasy, drogi chłopcze. Jestem jak stare wino. Musisz mnie szybko wypić, zanim zrobię się kwaśny. Czuję się już zmęczony i wiem, że zbliża się mój koniec. Dlatego teraz sięgam po pieniądze. Nie mam niczego, co mógłbym zostawić mojej rodzinie. Poza pieniędzmi, które mogę zarobić grając w filmach".

Dennis Hopper

Kolejny znakomity aktor, który pojawił się w wybitnie nędznym filmie to Dennis Hopper. Gwiazda „Swobodnego jeźdźca” często przyjmowała role w produkcjach typu „Teksańska masakra piłą mechaniczną 2”, jednak chyba największą jego wtopą był udział w niesławnym gniocie pt. „Super Mario Bros” z 1993 roku, w którym to Hopper zagrał głównego antagonistę tytułowych bohaterów. Po premierze filmu sześcioletni wówczas syn aktora zapytał go: „Tato, myślę, że jesteś całkiem dobrym aktorem. Czemu zagrałeś króla Koopę w Super Mario Bros?”. Gwiazdor w dość metaforyczny sposób wyjaśnił powód swojej decyzji: „No więc, Henry, zrobiłem to, abyś miał nowe buty”. Syn Dennisa, mimo swojego młodego wieku, najwyraźniej zdawał już sobie sprawę z mizerii, jaka wylewała się z ekranu, bo miał wówczas odpowiedzieć: „Tato, aż tak bardzo butów nie potrzebuję...”.


A więc - kasa. Wygląda na to, że podobne podejście do wybierania swoich ról mają też takie tuzy kina jak Robert De Niro, który ordynarnie zwalił sobie konia w "Zbereźnym dziadku", Liam Neeson, który od lat nie wie kim są jego wrogowie, ale zawsze ich znajduje i zabija, czy Al Pacino, który również nie wie, kiedy ze sceny zejść niepokonanym.


Ryan Reynolds

No, dobra – to nie jest wybitny aktor, a zestawianie go z takimi nazwiskami, jak te powyżej, jest grzechem dość karygodnym. Tym niemniej należy docenić jego talent komediowy i lekkość, z jaką ostatnio udźwignął rolę Deadpoola. Jak pewnie wiecie, Reynolds zagrał już tę postać dużo wcześniej w cienkim jak barszcz „X-men: Geneza”.


Aktor ten od kilkunastu lat marzył o tym, aby wcielić się w rolę superbohatera o niewyparzonej gębie. Kiedy więc nadarzyła się okazja zagrania tej postaci, aktorowi powiedziano, że to pierwsza i ostatnia okazja, kiedy może stać się Deadpoolem. Scenariusz filmu nie był jeszcze gotowy i zamiast niego artysta dostał kartkę papieru z napisem „Twój bohater pojawia się na ekranie i bardzo dużo mówi”. Takie zapewnienie wystarczyło, aby Reynolds podpisał kontrakt. Jak wiadomo, ówczesny Deadpool nie mówił nic, bo nie posiadał ust. Za to strzelał laserami z oczu, wymachiwał mieczem i został pozbawiony łba przez samego Wolverine’a.
Na to, aby wymazać niesmak po tamtym występie, gwiazdor czekać musiał aż 7 lat…

Sylvester Stallone

Jeśli Ryan Reynolds jest dobrym artystą, to taki Sly musi być prawdziwym geniuszem aktorskiego fachu. Trzeba jednak przyznać, że Stallone zagrał w kilku kultowych akcyjniakach i mimo że liczba wygranych przez niego Złotych Malin rzuca cień na dwie nominacje do Oscara, które gwiazdor „Rocky’ego” ma na koncie, to w dalszym ciągu oglądanie „Człowieka demolki” to prawdziwa rozkosz dla oczu. Szczególnie, gdy słabo widzimy…
Na początku lat 90., gdy Stallone był niekwestionowaną gwiazdą kina, zdarzyło mu się zagrać w niespotykanie nieśmiesznej komedii pt. „Stój, bo mamuśka strzela”. Aktor nigdy by takiej roli nie przyjął, gdyby nie Arnold Schwarzenegger, który w 1992 roku miał wątpliwą przyjemność przeczytania scenariusza do tej produkcji. Arnie szybko zdał sobie sprawę, że nic dobrego z tego wyjść nie może i propozycję swojego partycypowania w tym przedsięwzięciu z miejsca olał.


W tamtym czasie Schwarzenegger i Stallone, mimo sympatii, którą się darzyli, prowadzili mała wojnę podjazdową o tytuł prawdziwego króla kina akcji.
Kiedy więc gwiazdor odrzucił udział w „Stój, bo mamuśka strzela”, poprosił producentów, aby podrzucili scenariusz Sly’owi i powiedzieli mu, że Arnie jest bardzo poważnie zainteresowany rolą w tym filmie. Tydzień później w hollywoodzkich kuluarach gruchnęła wieść, że Stallone podpisał kontrakt… Nieszczęsna komedia zarobiła zaledwie 28 milionów dolarów, dzięki czemu zwróciła się jedynie nieco ponad połowa budżetu. Ponadto zarówno nieszczęsna produkcja, jak i popis aktorski Sylvestra zostały zmieszane przez krytyków z błotem.


Praktycznie cała obsada filmu „Movie 43”

Kto widział ten upiorny paździerz, ten wie, że jest to przykład tego, jak zrobić kloaczną komedię w sposób absolutnie nieśmieszny. Mimo że tego dziełka oglądać się po prostu nie da, to udział w tym projekcie wzięła zadziwiająco duża ilość dobrych i szanowanych aktorów, którzy wyjątkowo upokorzyli się przed kamerą. W jaki sposób udało się skompletować gwiazdorską obsadę do filmu, który po swojej premierze zazwyczaj dostawał „zero gwiazdek” od nieszczędzących twórcom „Movie 43” obelg i złorzeczeń krytyków? To zasługa producenta - Charlesa Wesslera. Człowiek ten spędził całe lata (!) na stosowaniu wszelkich możliwych trików, aby osiągnąć swój cel. Cztery lata przed premierą filmu udało mu się nakłonić Hugh Jackmana i Kate Winslet do udziału w krótkim skeczu, w którym to pewna kobieta umawia się na randkę z człowiekiem, który ma mosznę na szyi…


Mając już ten materiał gotowy i zmontowany, Wessler pokazywał go komu tylko się dało, aby przekonać kolejnych aktorów do udziału w projekcie.
Wiele gwiazd zgodziło się zagrać w tej produkcji uznając, że udział tak doskonałych artystów jak Jackman i Winslet jest już wystarczająco dobrą rekomendacją. Tymczasem Richard Gere wziął udział w „Movie 43” tylko dlatego, że Wessler był ojcem chrzestnym jego wnucząt.


Większość aktorów usiłowała wycofać się z przedsięwzięcia, jednak było już na to za późno. Udało się to Collinowi Farrellowi oraz twórcom „South Parku”. Z twarzą ten tonący statek opuścił też George Clooney, który w krótkich, żołnierskich słowach kazał twórcom tej szmiry wypier#alać…

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5
202
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu 12 archeologicznych odkryć dokonanych w 2018 roku, które wprawiły w osłupienie archeologów
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu W Australii wszystko chce cię zabić. I nie są to tylko zwierzęta
Przejdź do artykułu Wiedzieliście, że znane filmy animowane mają swoje wersje dostosowane do krajów, w których je puszczają?
Przejdź do artykułu Zwykłe zdjęcia, które połączone w pary tworzą bardzo nieczyste obrazki
Przejdź do artykułu 18 ciekawostek o filmie "Gladiator"
Przejdź do artykułu 7 oszustów i przekręty tak zwariowane, że aż trudno w nie uwierzyć!
Przejdź do artykułu 9 firmowych gestów, zachowań i kreacji znanych aktorów
Przejdź do artykułu Jak wygląda korzystanie z telefonu z Androidem - studium przypadku
Przejdź do artykułu Ciekawe miejsca na Ziemi widoczne na mapach Google i Google Earth
Przejdź do artykułu 8 mało znanych ciekawostek na temat "Pulp Fiction"

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą