Druga sprawa, też chlebowo - językowa. Po polsku bułka to bułka i koniec, nie ma o czym mówić, po bułgarsku natomiast "bułka" to określenie panny młodej. Otóż znajomy wchodzi do sklepu nad Morzem Czarnym i prosi o dwie bułki. Po bułgarsku umiał tylko liczyć do 5 i takie jak poproszę i coś tam . Wyszło mu "molia dwe bułki" i kobitka wymiękła.
by Cieciu
* * * * *
Ja łaskocząc przyjaciółkę pytam - gdzie masz jeszcze łechtaczki...
by Darko2202
* * * * *
Naszych konduktorów w PKP rozwalają regularnie Rumuni, którzy na widok takowego po raz drugi przeglądającego przedziały z uśmiechem informują "Dupa kontrola!"
Dupa oznacza że "już było"... takie "fal dupa fal" znaczy "fala za falą"
by Moosehead
* * * * *
Moja siorka ma męża Greka. Jadąc w autobusie w Grecji tłumaczy mu, że ją bolą płuca. Starała się jak mogła mówić po grecku, ale jak to bywa w takich przypadkach brakło jej słowa płuco po grecku i mówi tak:
- Boli mnie mmmmm tu (mówiąc po grecku ) - po czym po polsku mówi - no PŁUCO.
Po grecku płuco znaczy ch**j
by Kileros21
* * * * *
Idę sobie kiedyś zaspany rano na uczelnię, przechodzę obok kiosku, mimowolnie czytam tytuły. "Domowy Pechowiec"? Dobudzam się, patrzę drugi raz.... aaa...."Domowy Fachowiec"
by Peppone
* * * * *
Kiedyś pewien polski ambasador w Meksyku rozmawiał z prezydentem tego kraju. Należy zaznaczyć, że Jego Ekscelencja dopiero się uczył hiszpańskiego. Na pytanie jak idzie nauka, zamiast odpowiedzieć "Cada dia mejor" (Z każdym dniem lepiej) powiedział: "Cada dia mujer" (Codziennie kobieta).
Prezydent odparł: "Bardzo panu zazdroszczę".
by Pedziwiatr
* * * * *
Na jednej z pierwszych lekcji niemieckiego w LO wszyscy się po kolei przedstawiamy: "Ich heise...". Jeden kolega (był już na końcu i mógł się trochę nasłuchać jak wszyscy mówią) wywołał rotfl klasy następującym stwierdzeniem "Ich Scheisse Artur"
Dla niezorientowanych Scheisse to g**wno.
by Nedia
* * * * *
Prawie sto lat temu byłam z mężem w Niemczech - wtedy jeszcze jaraliśmy, a towar ten szalenie drogo wychodził na polskie kieszenie. Kupowaliśmy więc z oszczędności takie papieroski w przeźroczystych koszulkach, do których trzeba było dokupić gilzy - dawało się to palić tylko po włożeniu jedno w drugie, ale w sumie i tak było tańsze od paczki zwykłych papierosów. Tak więc w jakimś tam "Aldiku" złapałam już papieroski i gorączkowo szukam gilz, wreszcie w rozpaczy pytam kasjerki:
- Haben Sie... fufki do tego?
Dzięki temu, że w sklepie byli prawie sami Polacy - po otarciu łez błyskawicznie wskazali mi miejsce pobytu poszukiwanych "fufek"
Podczas tego samego pobytu - dla ochłody poprosiliśmy w dworcowej kafejcie o dwie szklanki wody.
Sprzedawca grzecznie zaproponował wybór "Bon Aqa oder (jakaś inna woda)". Na to moje szczęście z mądrą miną: "Jaaa..." , więc szybciutko wtrąciłam "Bon Aqa bitte".
Po szybkim wypiciu chcieliśmy lecieć dalej i - oczywiście - zapomniałam zwrotu "chciałabym zapłacić", więc z pańskim gestem zażyczyłam sobie :
- Rechnung bitte!!!
Sprzedawca zacisnął zęby i podał rachunek za dwie mineralki...
by Liiina
* * * * *
Przez dwa miesiące mieszkałem z Kolumbijczykami / Kolumbijkami, Hiszpanami i innymi tego typu. Generalnie wszystko toto mówiło po hiszpańsku, a ja tego języka ani trochę nie znałem.
Jednak po pewnym czasie osłuchałem się na tyle z tym językiem, że potrafiłem zrozumieć o czym mówią, a nawet coś powiedzieć. Nie zawsze mi wychodziło.
Jednego dnia (bardzo dumny z mojej znajomości nowych zwrotów) chciałem powiedzieć, że chcę jeść [jo kiero...]. No cóż - pamięć w przypadku takich błahostek bywa zawodna i przewrotna. Powiedziałem [jo kiero kuliar], co znaczy ni mniej, ni więcej - chce mi się je****ć.
Wyobraźcie sobie miny współbiesiadników, szczególnie, że były tam dwie dziewczyny z zakonu Sióstr Niedotykanek.
by Kbk
* * * * *
Niedawno do wydania jakiejś gazety typu Playboy czy CKM dodawane były broszurki firmy Nike informujące o stworzeniu jakiejś tam ultra-super-kurtki zimowej. W tekście padło stwierdzenie, że przy projektowaniu jej pomagali m.in. zawodowi ratownicy: "ratownicy, jeśli chodzi o pomoc przy projektowaniu to świetne świnki morskie".
Miałem niezłą zagwozdkę żeby zrozumieć o co chodzi, dopiero po chwili przyszło olśnienie: ang. guinea pig (świnka morska) to nasze idiomatyczne królik doświadczalny. Nie ma to jak dobry tłumacz...
by Krwisty
* * * * *
Goście ode mnie z dzielnicy jeździli parę lat temu do Niemiec na jumę. No i jadą raz pociągiem, a jeden z nich nie miał biletu więc schował się w kiblu. Przyszła konduktorka i szarpie za drzwi od kibla, a ten mówi:
- Ich kupen...
by Macstan
* * * * *
Nigdy nie zapomnę pewnej wpady mojego kolegi, który ucząc się 8 lat języka niemieckiego trafił w liceum do grupy anglojęzycznej. No i wiadomo na pierwszej lekcji każdy mówi parę słów o sobie. Kolega (słusznej budowy ciała) wstaje i mówi:
- My name is Grzegorz... yyy... I am 17 and... yyy... I am dick.
Dla niezorientowanych:
niem. dick - gruby
ang. dick - kutas
by Radax
* * * * *
Znajoma miała chłopaka Irlandczyka (teraz jest jej mężem), który praktycznie nie potrafił mówić po Polsku (pracował jako native speaker) i jak do niej dzwonił, a odebrał ktoś inny to mówił:
- Gosia prosie.
Po zwróceniu uwagi, jak to brzmi przestawił się na:
- Prosie Gosie.
by Quosek
* * * * *
Przypomniało mi się, kiedy znajomy z Australii przyjechał i pyta:
- To jest jakaś duża i bogata rodzina tych Spożywczych...
- Jak to?
- No - jest napisane, Sam Spożywczy i Art...
by Pedziwiatr
* * * * *
Kiedy byłam na studiach przez jakiś czas prowadził z nami zajęcia Amerykanin polskiego pochodzenia. Był powszechnie lubiany nie tylko za to, że był uroczym facetem, ale za dystans do własnych widowiskowych zmagań ze słabo poznanym językiem przodków.
Amerykanin mieszkał w wynajętym pokoju u pewnej starszej pani. Pewnego dnia ze zdziwieniem zauważył, że pani pije "zepsute" mleko. Wprowadzony w tajniki zsiadłego mleka i skąd ono się bierze, dokonał degustacji i oświadczył ze smutkiem:
- U nas to się nie uda. U nas mleko sprzedają z prezerwatywami.
Pani, po namyśle:
- Wie pan, to nawet ciekawy i pożyteczny pomysł...
(ang. preservatives to środki konserwujące)
* * * * *
Na początku pobytu w naszym kraju Amerykanin poszedł do mięsnego kupić filety z kurczaka. Miał to zapisane na kartce i pilnie uczył się na pamięć przez drogę. Wygłosił swoja kwestię w sklepie wywołując niekontrolowany wybuch radości u ekspedientki i innych klientów. Ekspedientka pobiegła na zaplecze wołając: "Wiecie co klient chce kupić?" i po chwili stamtąd też dobiegł śmiech. A jednak sprzedano mu to, co chciał.
Zdezorientowany Amerykanin poprosił polskich znajomych o pomoc. Na kartce było wszystko OK, więc poproszono go, żeby powiedział to, co w sklepie:
- Pół kilo piersi z kociaka - padła odpowiedź.
by Petrela
A TOBIE CO SIĘ PRZYTRAFIŁO?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą