Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Trzy znaleziska z czasów II wojny światowej równie intrygujące co "złoty pociąg"

159 925  
366   40  
Podczas gdy wszystkie media na bieżąco informują nas o postępach przy pracach nad wydobyciem legendarnego pociągu wypełnionego po brzegi syryjskimi imigrantami, my chcielibyśmy przypomnieć wam o kilku innych, mniej lub bardziej istotnych znaleziskach z II wojny światowej.

Hildebrand Gurlitt i obrazy za miliard euro

Gurlitt był znanym, niemieckim kolekcjonerem, który z racji na swoją fascynację modernizmem, miał na pieńku z nazistami. Ci uważali, że sztuka nowoczesna jest do cna zdegenerowana i należy pozbywać się jej z galerii i wystaw na terenie III Rzeszy.

Hildebrand za sprawą ingerencji nazistowskich dygnitarzy stracił swoją posadę dyrektora Muzeum Króla Alberta.


Na szczęście dla niego – szybko znalazł całkiem nową fuchę. Minister propagandy Joseph Goebbels nakazał sprzedawać usunięte z muzeów modernistyczne obrazy, a Gurlitt, który w międzyczasie zyskał sympatię w środowisku hitlerowskich decydentów, wyznaczony został do pomocy w handlu dziełami sztuki. Z czasem też kolekcjoner dostał jeszcze ważniejsze zadanie – mając do dyspozycji praktycznie nieograniczone zasoby finansowe, miał zbierać zrabowane na podbitych ziemiach obrazy, które to następnie trafić miały do mokrego snu Hitlera – wielkiego muzeum sztuki w Linzu.


Kiedy wojna chyliła się ku końcowi, Hildebrandt upchnął dzieła sztuki w dwóch tuzinach potężnych skrzyń i dał dyla na zachód Niemiec. Tam jednak dopadli go alianci i zarekwirowali cenny ładunek. Podczas przesłuchań mężczyzna zaklinał się, że reszta jego kolekcji została rozbita w drobny mak po tym jak lotnictwo brytyjsko-amerykańskie urządziło tzw. nalot dywanowy na Drezno. Tego typu powietrzny atak ma na celu całkowite zrównanie z ziemią swojego celu, a jego nazwa pochodzi od rozmachu takiego przedsięwzięcia. Wyobraźcie sobie setki bombowców lecących skrzydło w skrzydło na obszarze 15 tysięcy metrów kwadratowych. Podczas bombardowania Drezno zostało kompletnie zniszczone, a życie straciło 25 tysięcy osób!


Alianci łatwo więc uwierzyli, że warta fortunę kolekcja Gurlitta przepadła. Wkrótce też zwrócono mu skonfiskowana zawartość jego skrzyń. Mężczyzna przez kolejne lata dalej zajmował się swoją pasją i nigdy nie poruszał tematu straconego w wojennej pożodze skarbu.

Przeszło pół wieku po śmierci Hildebranda została odnaleziona w apartamencie jego syna - Corneliusa. I to całkiem przypadkiem – przedstawiciele prawa odwiedzili mężczyznę podejrzewając, że ten dopuszcza się przestępstw podatkowych. Wyobraźcie sobie 1500 obrazów upchniętych w jednym mieszkaniu. I to jakich obrazów! Były tam dzieła Picassa, Renoir, Matisse, Gauguina… Całość warta ponad miliard Euro!


Cornelius, który całe swoje życie poświęcił pilnowaniu odziedziczonego po ojcu skarbu, początkowo nie chciał słyszeć o oddaniu go w cudze ręce. Ostatecznie zgodził się jednak na współpracę z władzami, które miały zając się badaniem pochodzenia obrazów. Jak się okazało – jedynie 400 z nich nie znalazły się na liście zaginionych dzieł sztuki. Rok temu 81-letni syn hitlerowskiego marszanda zmarł pozostawiając po sobie sporo chaosu – do dziś trwają kłótnie o prawa do odnalezionych obrazów. Problem w tym, że niemieckie prawo mówi, że po 30 latach dzieła sztuki stają się własnością kolekcjonera, nawet jeśli ten zdobył je w sposób nie do końca legalny…

Złoty pociąg? A co powiecie na srebrny okręt?

Brytyjski parowiec SS Gairsoppa od czasu swego powstania w 1919 roku zrobił długa karierę jako cywilny okręt pasażerski. Gdy jednak wybuchła II wojna światowa, zamiast odejść na emeryturę został powołany do wojska, gdzie rozpoczął służbę w charakterze transportowca. Przez trzy lata obładowany bagażem SS Gairsoppa spokojnie sobie kursował, jako element konwojów, pomiędzy Indiami a Wielka Brytanią.


16 lutego 1941 roku okazał się jednak dniem wyjątkowo dla niego pechowym. Wyjątkowo obciążony okręt właśnie wracał z Indii, kiedy to rozpętał się silny sztorm. Na szczęście parowiec nie poszedł na dno. Za to skończyło się jego paliwo, czyli węgiel. Odłączył się więc od konwoju i ruszył w stronę najbliższego portu w Irlandii. To był błąd. Szybko dosięgnęła go torpeda wystrzelona przez niemiecki u-bot. Życie straciło 85 osób, a wraz z ich ciałami na dno poszedł też cały ładunek SS Gairsoppa.
Na ślad wraku natrafiono dopiero 2011 roku. Spoczywał on na głębokości niemalże 5 kilometrów w pobliżu wybrzeża Irlandii.


Zatrudnieni eksperci z firmy zajmującej się poszukiwaniem i wydobywaniem zatopionych statków - Odyssey Marine Exploration mieli pełne ręce roboty. Ostatecznie udało im się wyciągnąć z dna 2792 sztaby srebra ważącego łącznie 61 ton! Całość była warta 210 milionów dolarów!


Gołębia noga (znalezisko symboliczne)

Nie doceniamy tych podłych ptaszysk, co to zwykły obsrywać nasze osiedla. W czasie wojny 250 tysięcy gołębi pełniło funkcję dostarczycieli cennych informacji ukrytych w małych pojemniczkach przyczepionych do ich nóg.


Częstą praktyką było zabieranie ze sobą gołębia pocztowego na pokład samolotu przez pilotów. W razie awaryjnego lądowania wypuszczano takiego „listonosza”, aby ten przekazał informację o miejscu rozbicia się maszyny.


Około 80% gołębi osiągało swój cel (to prawie tyle, co przesyłki wysyłane za pośrednictwem Poczty Polskiej!;)). Pozostałe 20% ptaków, albo gubiło drogę, albo wpadały w ręce wroga, albo coś je zjadało po drodze…
Jeden z takich nieszczęsnych gołębi w 1944 roku zakończył swój żywot w kominie domu pewnej angielskiej rodziny. 68 lat później mieszkańcy nieruchomości podczas gruntownego czyszczenia swej posiadłości znaleźli w kominku szkielet ptaka z malutkim pojemnikiem przyczepionym do nogi. Ptasia noga wraz z ładunkiem przekazana została Centrali Łączności Rządowej (GCHQ).


Wewnątrz pojemniczka znajdowała się kartka z 27 liniami tekstu, w każdej po 5 liter. Pracownicy zakasali rękawy i zabrali się do odkodowywania informacji. Szybko jednak polegli.
I kiedy wszyscy już zwątpi w to, że kiedykolwiek uda się odczytać zaszyfrowaną wiadomość, z niespodziewaną pomocą przyszedł pewien kanadyjski specjalista od takich „łamigłówek” - Gordon Young. Rozwiązanie zagadki zajęło mu nie więcej niż 20 minut.


Okazało się, że tekst zakodowany został za pomocą metody stosowanej jeszcze w czasie I wojny światowej. Był to komunikat od niejakiego sierżanta Sttota, 27-letniego spadochroniarza, który najprawdopodobniej na krótko przed lądowaniem aliantów w Normandii wylądował za liniami wroga i zdołał zdobyć cenne informacje na temat liczebności żołnierzy i sprzętu, którym hitlerowcy dysponowali. Przyznacie, że to dość ważna informacja.

Pechowe ptaszysko najprawdopodobniej zgubiło drogę i postanowiło odsapnąć nieco na wspomnianym kominie. Wiele wskazuje na to, że zwierzę po prostu zatruło się dymem i zamiast szukać drogi do celu, jak gdyby nigdy nic odfrunęło do ptasich zaświatów.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5
1

Oglądany: 159925x | Komentarzy: 40 | Okejek: 366 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało